Po śmierci syna moja żona odeszła do innego. Tak odreagowała jego chorobę

Z żoną bardzo chcieliśmy mieć dziecko i nasze starania w końcu zakończyły się sukcesem. Marzenia o pełnej i szczęśliwie rodzinie szybko runęły w gruzach.

    W zasadzie od razu po ślubie razem z żoną rozpoczęliśmy starania o dziecko. Po pół roku w końcu zobaczyliśmy dwie kreski na teście ciążowym i nie posiadaliśmy się z radości.

    Po kilku miesiącach, gdy dowiedzieliśmy się, że żona urodzi synka, zaczęliśmy kompletować dla niego ciuszki, pokój, kupiliśmy wózek i różne przydatne rodzicom gadżety.

    Nasza radość pękła niczym bańka mydlana dokładnie w 7 miesiącu ciąży, gdy na badaniu okazało się, że nasz nienarodzony jeszcze synek jest poważnie chory. Kolejne tygodnie były dla nas traumatyczne, a zamiast cieszyć się, że nasza rodzina zaraz się powiększy, żyliśmy w ciągłym strachu i lęku.

    Nasz Filip urodził się z poważną wadą serca i zaraz po porodzie musiał przejść pierwszą operację. To, co wtedy czuliśmy, było niewyobrażalnie bolesne. Osoby, które nigdy nie znalazły się w takim miejscu, nie zrozumieją, że gdy życie dziecka wisi na włosku, świat może runąć w każdym momencie.

    Zobacz także: „Czy będziemy już na zawsze razem?” - tymi pytaniami łatwo spłoszyć faceta na początku znajomości

    Operacja powiodła się, ale stan Filipa był ciężki. Kolejne 4 miesiące na zmianę spędzaliśmy w szpitalu z naszym dzieckiem, które zamiast przyjść do przygotowane dla niego pokoju, oglądało tylko szpitalne ściany, lekarzy i pielęgniarki.

    Filip wkrótce zmarł. Śmierć dziecka jest czymś, czego nie da się opisać słowami.

    Poza tym, że zmarło nam dziecko, umarło także małżeństwo. Nie umieliśmy sobie poradzić z tym, co stało się w naszym życiu. Żona odeszła ode mnie po kolejnych kilku miesiącach, ale wcale jej za to nie winię. Poznała innego mężczyznę i myślę, że nowy związek traktuje jako odskocznie od tego, żeby nie myśleć o naszym dziecku i o tym, co przeżyliśmy.

    Udostępnij: