Denis Urubko jest rosyjskim himalaistą oraz pełni zawód instruktora wspinaczek. Od 2015 roku posiada polskie obywatelstwo. W rozmowie z WP Kobiety zdradził, jak wygląda jego życie, bez gór i wspinaczek, oraz podkreśla, jak ważna jest dla niego rodzina.
Rodzina
Bez wątpienia wspinaczka górska wiąże się z ogromnym ryzykiem, a więc rodzina żyje w ciągłym strachu, a do tego takie wyprawy mają ogromny wpływ na rodzinę. Jak radzi sobie z tym Urubko?
Byłem żonaty cztery razy, a teraz jestem piąty. Życie ze mną nie jest łatwe, bo robię wszystko dla sztuki, a nie dla pieniędzy.
W życiu zdarzały się momenty, gdy nie dbałem o to, by zrobić coś dla domu, utrzymać rodzinę. Były tylko góry, góry, góry. Jestem w górach około 10 miesięcy w roku, ale dziś jestem szczęśliwy.
Ojciec
Dwa miesiące w roku jest bardzo krótkim czasem, aby nadrobić zaległości z żoną i dziećmi. W jaki sposób radzi sobie himalaista w takiej sytuacji i jakim jest ojcem?
Dla dzieci ojciec jest bardzo ważny z praktycznego punktu widzenia. Ma je uczyć życia, zarażać energią i zarabiać pieniądze, aby miały za co zjeść śniadanie. Tak powinna wyglądać miłość ojca.
Mój przyjaciel z Zakopanego mawia i ja się z nim zgadzam, że dom, który buduje mężczyzna nie jest dla niego. Buduje go zawsze z myślą o kobiecie i dzieciach, to oni mają czuć się w nim dobrze, nie on.
Przyjaźń
Przy tak niebezpiecznym zajęciu, wsparcie i pomoc od strony rodziny jest bardzo potrzebna, ale również od przyjaciół. Urubko zdradza, że tworzą, w pewnym sensie, mafię.
Pomagamy sobie w małych i dużych sprawach. Miałem kolegę, był dla mnie jak brat. Zginął w górach, gdy spodziewali się dziecka. Urodziła się dziewczynka, która, nigdy nie poznała ojca. Gdy wyprowadzałem się do Europy, zostawiłem jej mamie swój samochód, wysyłałem pieniądze, opiekowałem się nimi.