Straciłam syna w 6 miesiącu ciąży. Mój mąż do dziś mnie obwinia

Dziecko było naszym największym marzeniem. Zaszłam w ciążę jeszcze przed naszym planowanym ślubem. Miesiąc przed nim poroniłam. Moja maż do dziś nie pogodził się ze stratą i mnie obwinia mnie za to, co się wydarzyło.

    Razem z Tomkiem tworzyliśmy naprawdę zgodną parę. Uwielbialiśmy podróżować, uprawialiśmy dużo sportu, w naszym związku nie było miejsca na nudę. Kochaliśmy się na zabój i wiedzieliśmy, że musimy być razem. Tomek oświadczył mi się w Święta Bożego Narodzenia przy całej naszej rodzinie. Chcieliśmy mieć wesele jak z bajki i zaprosić wszystkich naszych bliskich. Znaleźliśmy wolny termin na wesele dopiero za półtora roku, ale zgodnie uznaliśmy, że warto czekać.

    Ponad rok po zaręczynach okazało się, że jestem w ciąży. Marzyliśmy o dziecku i chcieliśmy rozpocząć starania dopiero po ślubie, ale uznaliśmy, że tak miało być i nie ma sensu przekładać wesela. Pomyślałam, że pójdę do ołtarza z brzuchem, w końcu nie pierwsza i nie ostatnia.

    Zobacz także: Alkohol zabrał moją żonę. Robiłem, co mogłem, ale ostatecznie zostałem sam z dziećmi

    Tomek zresztą podobnie jak ja, nie mógł doczekać się, aż nasze dziecko pojawi się na świecie. Regularnie chodziłam na badania i ciąża była wzorowa. W piątym miesiącu lekarka oznajmiła nam, że będziemy mieć synka. Już wcześniej wiedzieliśmy, że jeśli będzie to chłopiec, otrzyma na imię Adam.

    Przygotowania do wesela kosztowały mnie wiele wysiłku i stresu. W piątym miesięcy mój brzuch niemal z dnia na dzień zrobił się duży i w ostatniej chwili musiałam zmienić suknię ślubną. Niestety kilka tygodni przed ślubem wydarzyło się coś, co odmieniło całe nasze życie już na zawsze.

    Chociaż lekarz zapewniał, że dziecko jest zdrowe, któreś nocy obudziłam się z ogromnym bólem brzucha. Tomek od razu zadzwonił po karetkę i półgodziny później byłam już w szpitalu. Niestety, to co usłyszałam od lekarza, rozbiło moje serce na kawałki. Serce Adasia przesłało bić.

    Nasze wesele nie było weselem, a stypą. Chociaż goście próbowali się bawić i pocieszali nas, że jeszcze wszytko przed nami, że jesteśmy młodzi, ja wiedziałam, że straciłam cząstkę siebie. Tomek podobnie, ale niestety mój świeżo upieczony mąż obwiniał mnie za to, co się wydarzyło. Nawet w dniu naszego ślubu wykrzyczał mi, że mogłam bardziej na siebie uważać i być może nasz syn wciąż by żył. Tyle że ja wiem, że to nie moja wina. Nie dość, że straciłam dziecko, poniekąd straciłam także mojego męża.

    Udostępnij: