Carrie-Eileen w wieku 18 lat postanowiła, że życie poświeci Bogu i wstąpiła do klasztoru. Po kilku latach dobrowolnie zrezygnowała jednak z posługi. Niedawno była zakonnica postanowiła podzielić się szczegółami tego, jak wygląda życie w klasztorze. Wyznanie kobiety dla niektórych osób może być wyjątkowo zaskakujące.
Carrie-Eileen pochodzi z Pensylwanii. Już w wieku 18 lat zdecydowała, że wstąpi do klasztoru, ale po kilku trudnych dla niej latach w zamknięciu zrezygnowała z powołania. Dziś kobieta jest szczęśliwą żoną i matką. Co ciekawe wychowuje także szóstkę dzieci.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak może wyglądać życie w klasztorze. Carrie postanowiła podzielić się z nimi swoim doświadczeniem i opowiedziała o niektórych rzeczach, których miała okazję doświadczyć w zamknięciu. Po pięciu latach życia w klasztorze uznała, że jest nieszczęśliwa i nie chce, żeby tak było dłużej.
To właśnie za pośrednictwem Tik Tika, gdzie zamieszcza nagrania, Carrie opowiedziała, czego doświadczyła, będąc przez kilka lat w klasztorze.
Była zakonnica opowiedziała o życiu w klasztorze
Carrie-Eileen zamieszkała w klasztorze w 2003 roku. Jak sama zdradziła w jednym ze swoich filmików, wówczas wstąpienie do niego wiązało się także z wydatkami. Ona sama musiała przeznaczyć na „wyprawkę” ponad 500 dolarów, a samo wstąpienie do klasztoru kosztowało dodatkowe 300 dolarów. Na tym jednak nie koniec. Carrie kupowała także ubezpieczenie, za które musiała płacić 2400 dolarów na rok.
Carrie, która będąc w klasztorze nazywała się Maria Faustyna, opowiedziała, że zakonnice obowiązywało wiele zasad, a jedna z nich dotyczyła między innymi bielizny. Kobiety musiały nosić bieliznę w pełni zasłaniająca pośladki.
Nie mam pojęcia, dlaczego istniał taki wymóg, zakładam, że miał coś wspólnego ze skromnością, ale nie jestem pewna — wyznała i dodała, że wymogi dotyczyły także staników - Żadnych fiszbin, musiały być białe lub cieliste — wspomina.
Chociaż w teorii nie widać było, jaką bieliznę noszą zakonnice pod habitami, Carrie przyznała, że gdyby któreś z nich pozwalały sobie na bardziej ekstrawaganckie wybory, szybko zostałoby to wychwycone przez przełożone.
Siostry zajmujące się praniem dowiedziałyby się. A potem powiedziałyby przełożonej, która załatwiłaby odpowiednie „zamienniki”
Rygor w klasztorze dotyczył nie tylko bielizny, ale także i artykułów higienicznych.
Kiedy jedna z przyjaciółek wysłała mi kiedyś tampony w paczce, wyrzuciłam je i napisałam jej list z podziękowaniami, w którym podkreśliłam, że nie mogę ich używać. Byłam przerażona, że wpadłabym za to w kłopoty — wspomina kobieta
W klasztorze, w którym niegdyś przebywała Carrie, kobiety poza tamponami nie mogłu używać także dezodorantów.
Nie wolno nam było używać zwykłych dezodorantów, ponieważ miały w sobie aluminium, a siostra przełożona bardzo martwiła się o ryzyko Alzheimera. O ile wiem, ten związek został obalony, ale ona i tak się bała — dodała
Gdy któraś z zakonnic dostawała prezent, była zobowiązana, aby to zgłosić.
Okresowo kontrolowali nasze cele zakonne pod kątem czystości, dodatkowo, jeśli otrzymywałyśmy jakieś prezenty, trzeba było pokazać je przełożonej
Carrie wyznała, co skłoniło ją do rezygnacji z klasztoru.
Zapadałam się w nieszczęściu coraz bardziej i bardziej, aż do momentu, w którym było mi wszystko jedno, czy podczas spaceru przypadkiem nie uderzy we mnie autobus" — wyznała i dodała - Jeśli człowiek jest aż tak nieszczęśliwy, coś musi się zmienić
Zobacz także: Co stanie się po śmierci z osobą niewierzącą? Odpowiedź księdza wprawiła w osłupienie internautów