Szok, niedowierzanie i łzy – tak zareagowała Beata, dawna koleżanka Mirelli ze szkoły, gdy dowiedziała się o jej dramatycznej historii. Po 27 latach milczenia świat poznał prawdę o dziewczynie, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach.
Beata i Mirella przez osiem lat dzieliły szkolną ławkę, a potem również przez krótki czas chodziły do tego samego liceum w Świętochłowicach.
Byłam święcie przekonana, że rodzice o nią dbają. Mirelka w podstawówce była zawsze ładnie ubrana. Miała nowe książki, piękne zeszyty, jeździła z nami na wycieczki, chodziła na obiady do szkolnej stołówki. Pamiętam, że zawsze zazdrościłam jej śniadań, miała kanapki z takim lepszym pasztetem – wspomina Beata.
Mirella w oczach Beaty była perfekcjonistką – zawsze idealnie uczesana, ubrana, spokojna i skupiona. Czasem przygotowywała się do wyjścia dłużej niż inne dzieci, ale nikt nie traktował tego jako coś niepokojącego.
Nigdy nie mówiła nic złego o swojej rodzinie, ale była w niej jakaś samotność – mówi koleżanka.
Była przesympatyczną osobą, nikomu nie ubliżyła. Mirella chodziła z nami na basen, na WF, czasami trzeba było na nią po zajęciach trochę poczekać, za nim się przebrała. 10 razy sprawdzała, czy dobrze się ubrała, czy ma dobrze poczesane włosy. Była taką perfekcjonistką. Nosiła dwa kucyki albo jeden i równiutki, staranny przedziałek. Z nauką nie miała większych problemów, pomagałyśmy sobie nawzajem. Ja jej z matematyką.
Z perspektywy czasu Beata przypomina sobie drobne sygnały, które dziś nabierają nowego znaczenia: Mirella nie lubiła się rozstawać, była zamknięta w sobie, zawsze gotowa do współpracy, ale też tajemnicza. Mimo dobrego kontaktu, nigdy nie zaprosiła Beaty do głębszego poznania swojego świata.
ZOBACZ TAKŻE: Nowe szokujące ustalenia w sprawie Mirelli
Zaginięcie, które zniknęło z radarów
W 1997 roku Mirella przestała nagle chodzić do szkoły. Pedagog próbował ustalić, co się z nią stało. Beata została poproszona, by odwiedziła ją w domu.
Pukałam, dzwoniłam, ale nikt nie otwierał. Potem już nigdy więcej jej nie zobaczyłam – mówi z żalem.
Po latach okazuje się, że Mirella przez ponad dwie dekady żyła w całkowitym odosobnieniu. Wypisana ze szkoły, zniknęła z życia publicznego. Jej rodzice przekazywali różne wersje historii – że wyjechała, zaginęła, a nawet, że wróciła do biologicznych rodziców. Tymczasem prawda była znacznie bardziej dramatyczna.
Dziś Beata z trudem godzi się z informacjami, które wychodzą na jaw.
To niewyobrażalne, że żyła tak blisko, a jednocześnie była tak daleko. Jeśli rzeczywiście była chora – tym bardziej powinna otrzymać pomoc, nie zostać zamknięta – mówi ze łzami w oczach.
Pokój Mirelli, jej dzieciństwo, wspomnienia z podstawówki – wszystko to wraca teraz do Beaty z ogromną siłą. Jej zdaniem, Mirella nie powinna mieszkać dalej w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi, którzy odebrali jej życie społeczne.
Nierozwiązane pytania i nadzieja na sprawiedliwość
Śledztwo w sprawie losów Mirelli prowadzi prokuratura w Chorzowie. Nadal nie wiadomo, czy decyzja o ukryciu dziewczyny była wynikiem presji, przemocy, choroby, czy manipulacji. Pewne jest jedno – przez 27 lat żyła jak cień, bez prawa do normalnego życia.
Dla Beaty to traumatyczny powrót do przeszłości, ale i motywacja, by mówić głośno o tym, co się wydarzyło.
Myślę o niej każdego dnia. Wierzę, że w końcu odzyska to, co jej odebrano.
Przypominamy, że na stronie pomagam.pl nadal twra zbiórka dla pani Mirelli.
Źródło zdjęć: pomagam.pl