Świat muzyki poniósł ogromną stratę — w wieku 81 lat zmarł Jimmy Cliff, jeden z najbardziej wpływowych twórców reggae i jeden z artystów, którzy wynieśli jamajskie brzmienia na globalną scenę. Informację o jego śmierci przekazała żona muzyka, Latifa Chambers, publikując wzruszające oświadczenie w mediach społecznościowych. Jak ujawniła, artysta odszedł po ataku padaczki, który doprowadził do powikłań w postaci zapalenia płuc.
- Ikona reggae odeszła w wieku 81 lat – świat muzyki żegna Jimmy’ego Cliffa
- Pierwsze sukcesy i droga do świata
- Przełomowy film, który zmienił wszystko
- Kariera pełna nagród i wyróżnień
- Pożegnanie legendy
Ikona reggae odeszła w wieku 81 lat – świat muzyki żegna Jimmy’ego Cliffa
Świat muzyki poniósł ogromną stratę — w wieku 81 lat zmarł Jimmy Cliff, jeden z najbardziej wpływowych twórców reggae!

Jimmy Cliff, naprawdę James Chambers, przyszedł na świat w 1948 roku jako ósme z dziewięciorga rodzeństwa. Dorastał na Jamajce w skromnych warunkach, a jego pierwsze artystyczne kroki zaczęły się w kościele, gdzie jako kilkuletni chłopiec śpiewał w chórze. Już jako nastolatek wiedział, że wiąże swoją przyszłość z muzyką — w wieku 14 lat przeprowadził się do Kingston, stolicy wyspy. To właśnie tam przyjął pseudonim „Cliff”, który miał symbolizować wspinanie się na szczyt.
Pierwsze sukcesy i droga do świata
Na jamajskiej scenie muzycznej młody artysta szybko zwrócił na siebie uwagę. Jego singiel „Hurricane Hattie” zdobył popularność na lokalnych listach przebojów, pokazując, że drzemią w nim ogromne możliwości. W połowie lat 60. Cliff postanowił spróbować swoich sił w Europie i przeniósł się do Londynu. Tam nawiązał współpracę z Island Records, która później stała się domem Boba Marleya.
Początki na brytyjskim rynku nie były łatwe — próbowano dostosować jego styl do rockowych trendów, ale bez większego sukcesu. Dopiero w 1969 roku świat zwrócił na niego uwagę dzięki singlowi „Wonderful World, Beautiful People”, który przyniósł mu międzynarodową rozpoznawalność. W tym samym okresie Cliff nagrał utwór „Vietnam”, opisany przez Boba Dylana jako „najlepszy protest song, jaki powstał”.
Przełomowy film, który zmienił wszystko
Rok 1972 przyniósł wydarzenie, które na zawsze odmieniło karierę Cliffa. Artysta wystąpił w głównej roli w kultowym jamajskim filmie „The Harder They Come”. Produkcja stała się kamieniem milowym kina karaibskiego, a ścieżka dźwiękowa — w tym tytułowa piosenka w wykonaniu Cliffa — otworzyła drzwi reggae na światowe rynki. Sam muzyk wielokrotnie podkreślał, że film „pokazał światu prawdziwe oblicze Jamajki”.
Kariera pełna nagród i wyróżnień
Po wielkim sukcesie filmowym Cliff nie zwalniał tempa. Regularnie wydawał nowe albumy, które spotykały się z ogromnym zainteresowaniem. W jego dorobku znalazły się również dwie statuetki Grammy: za album „Cliff Hanger” (1985) oraz „Rebirth” (2012). W 2010 roku został włączony do Rock and Roll Hall of Fame — prestiżowego panteonu największych artystów w historii muzyki.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje Krzysiu Kardasz...
Pożegnanie legendy
Śmierć Jimmy’ego Cliffa to koniec pewnej epoki. Artysta pozostawił po sobie nie tylko dziesiątki ponadczasowych utworów, ale również spuściznę, która ukształtowała oblicze muzyki reggae. Dla milionów fanów na całym świecie pozostanie symbolem jamajskiej kultury, artystą, który dzięki swojej pasji sprawił, że dźwięki reggae zabrzmiały na globalnych scenach.
źródło zdjęcia: Canva