Legendy miejskie są obecne w każdej kulturze, a ujmując trochę węziej - w każdym miejscu (każdym polskim jak i innym europejskim mieście). Mają one to do siebie, że pomimo fikcji zawierają jakieś ziarenko prawdy. Mimo wszystko te polskie są nam najbliższe, a zarazem dużo bardziej przerażające. Kilka z tutaj przedstawionych, może być nawet znajoma...
Legenda o czarnej wołdze
Legenda ta pochodzi jeszcze z czasów PRL-u. Wzięła się stąd, że najwyźsi rangą urzędnicy państwowi jeździli takimi czarnymi wołgami. Gdy takowa znalazła się w pobliżu przeciętnego obywatela, budziła strach, niepokój oraz automatyczną subordynację.
Historia zawarta w legendzie opowiada o tym, że czarna wołga jeździ nocami, ulicami miast oraz porywa nieostrożnych, którzy akurat szwędają się po chodnikach w trakcie jej podróży.
Dzieci były tym straszone, aby wzbudzić w nich posłuszeństwo, jednakże żadne z nich nie zostało porwane przez czarną wołgę. Skąd zatem wzięła się legenda? - nie wiadomo...
Metalowcy
Legenda o metalowcach także pochodzi z czasów PRL-u. Została ona wykreowana prawdopodobnie przez reżimowe władze, aby zdyskredytować nowy nurt w sztuce, który był przeciwny socrealistycznemu myśleniu.
Z opowiadań tych wynikało, że metalowcy są satanistami oraz czczą demony. Ponadto mówiło się, że napadają dzieci i robią im krzywdę - wycinając wzory na policzkach.
Sam fakt, że zostało to wykreowane przez władzę oraz wtłoczone w społeczeństwo, świadczy o fałszywości historii. Jednakże, co by o niej nie mówić, jest przerażająca.
Sataniści
O tej legendzie niewiele wiadomo, ale z relacji starszych osób da się dowiedzieć, że sataniści byli obecni w PRL-u. Ukrywali się oni na cmentarzach i odprawiali swoje czarne rytuały. Czy występowało to jednak na masową skalę? Tego niestety nie wie nikt, a zaznaczany bywa sam akt występowania tej mrocznej sekty.
B.J