W nadchodzącą środę, warszawskie ulice wypełnią się uczestnikami marszu milczenia, organizowanego w odpowiedzi na tragiczną śmierć 25-letniej Lizawiety. Młoda pochodząca z Białorusi, ale mieszkająca w Polsce, padła ofiarą brutalnego ataku z rąk 23-letniego Doriana S.
Marsz milczenia po śmierci Lizy
W Warszawie, 6 marca, odbędzie się wyjątkowy marsz milczenia, który ma upamiętnić tragiczne wydarzenia związane ze śmiercią 25-letniej Lizawiety, młodej kobiety z Białorusi, która została brutalnie zaatakowana w centrum miasta pod koniec lutego. Marsz, zatytułowany "Miała na imię Liza. Marsz przeciwko przemocy", jest wyrazem solidarności i sprzeciwu wobec przemocy, a jego celem jest nie tylko uczczenie pamięci ofiary, ale również zwrócenie uwagi na problem przemocy seksualnej. Wydarzenie rozpocznie się o godzinie 18:00 spod adresu Żurawia 67, gdzie doszło do tragedii.
Organizatorzy marszu, Fundacja Kraina, w swoim komunikacie przypominają kim byla Liza.
Miała na imię Liza, 25 lat, brązowe oczy i talent do projektowania czapek. Przyjechała do Polski jako uchodźczyni z Białorusi. Nie dowiemy się już, o czym marzyła i co planowała - w nocy, w centrum Warszawy, w ekskluzywnej dzielnicy, została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Nikt nie zareagował, nikt nie zadzwonił na 112.
Jak podkreślono, przemoc seksualna jest problemem dotyczącym całego społeczeństwa:
Trzeba zareagować teraz. Jesteśmy Jej to winni. Wychodzimy na ulicę w jej imieniu i w imię pamięci wszystkich kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Nie chcemy już się bać. Nie chcemy, żeby bały się nasze córki i osoby, które przyjechały do Polski szukać bezpieczeństwa.
To, co spotkało Lizawietę, mogło spotkać każdą z nas. Zamordował i zgwałcił ją „zwykły” mężczyzna, nasz współobywatel. Wychodzimy na ulicę, żeby o Lizie nie zapomniano. Żeby ulice były dla nas wreszcie bezpieczne. Wychodzimy po to, żeby politycy wreszcie usłyszeli, że prawna definicja gwałtu musi zostać zmieniona, bo nie chroni w żaden sposób osób doświadczających przemocy, które “nie krzyczały”. Mamy dość życia w niebezpieczeństwie i strachu przed przemocą seksualną.
Marsz milczenia ma również na celu zwrócenie uwagi na to, jak ważne jest, aby społeczność była bardziej świadoma i reagowała na przemoc.Inicjatywa "Miała na imię Liza. Marsz przeciwko przemocy" nie tylko oddaje hołd ofierze, ale również wzywa do społecznej i prawnej refleksji nad tematem przemocy seksualnej, podkreślając, że zmiana jest niezbędna, aby zapewnić bezpieczeństwo i godność wszystkim członkom społeczeństwa
Potrzebny jest Wasz słuszny gniew - przyjdźcie w środę o 18.00 na miejsce zbrodni, stamtąd przejdziemy pod Pałac Kultury. Ubierzcie się na czarno, upamiętnijcie Lizawietę, jak czujecie, że będzie najbardziej godnie. Nie chcemy się bać, kiedy idziemy same. Lizaweta szła sama. Teraz musimy pójść wszyscy.
Tragedia Lizy działa się w ciszy. Nie otrzymała pomocy, bo nie krzyczała. Wiele osób w trakcie gwałtu nie krzyczy - w wyniku dysocjacji, wyparcia czy nieprzytomności. Milczenie nie oznacza zgody. Może być krzykiem o pomoc. Marsz będzie odbywał się w ciszy.
Liza, nie zapomnimy.
Twórczyni grafiki: Jana Vorontsova
Śmierć Lizy w Warszawie
W dramatycznych okolicznościach, 25 lutego w centrum Warszawy, doszło do tragicznego wydarzenia, które wstrząsnęło opinią publiczną. 25-letnia Lizaweta, młoda kobieta pochodząca z Białorusi, padła ofiarą brutalnego ataku. Po kilku dniach walki o życie w szpitalu, gdzie przebywała w krytycznym stanie, zmarła w wyniku poważnych obrażeń. Szokujące wydarzenie miało miejsce w jednej z bram budynków przyulicy Żurawiej w sercu stolicy, gdzie Lizaweta została znaleziona nieprzytomna.
Sprawca tej okrutnej zbrodni, był 23-letni Dorian S., mieszkaniec Warszawy. Mężczyzna usłyszał zarzuty. Obecnie Dorian S., który przyznał się do zarzucanych mu czynów i przebywa w areszcie tymczasowym, a wobec niego toczy się proces. 23-latkowi, który zgwałcil i zamordował Lizę, grozi dożywotnie pozbawieniem wolności.
Zobacz także: Brutalny atak w Warszawie! Wojciechowska wstrząśnięta po śmierci Lizy!