Nie polityka, lecz dziecko znalazło się w centrum powyborczej burzy. Po niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich, która zakończyła się zwycięstwem Karola Nawrockiego, uwagę opinii publicznej przykuło coś zupełnie innego niż tylko wynik głosowania. Na scenie, obok świeżo wybranego prezydenta, pojawiła się jego rodzina w tym 7-letnia córka Katarzyna. Dziewczynka, uśmiechnięta i pełna dziecięcej radości, naturalnie wyrażała emocje, pozdrawiając tłum i kamery. Jednak jej spontaniczne zachowanie wywołało falę okrutnego hejtu w internecie, która błyskawicznie wymknęła się spod kontroli. W obliczu tej sytuacji głos zabrał psycholog dziecięcy.
- Internetowy atak na siedmiolatkę
- Konsekwencje emocjonalne mogą być poważne
- „W sieci nic nie ginie” – ta trauma może wrócić za kilka lat
W minioną niedzielę odbyła się druga tura wyborów prezydenckich, która do samego końca trzymała Polaków w niepewności. Ostatecznie zwycięzcą został Karol Nawrocki, który pokonał Rafała Trzaskowskiego i został nowym prezydentem Polski.
Podczas wieczoru wyborczego prezydentowi towarzyszyła żona Marta, synowie Daniel i Antoni oraz 7-letnia córka Katarzyna. Dziewczynka zachwyciła wielu widzów swoją otwartością, gestami serduszek i uśmiechem, który nie schodził z jej twarzy. Niestety, ten dziecięcy entuzjazm stał się zarzewiem skandalicznej nagonki w sieci.
Internetowy atak na siedmiolatkę
Wkrótce po emisji nagrania z wieczoru wyborczego w sieci zaczęły pojawiać się okrutne i szydercze komentarze pod adresem Kasi. Choć była po prostu szczęśliwym dzieckiem cieszącym się chwilą, internauci bezwzględnie ją oceniali, krytykując jej zachowanie, sposób mówienia czy mimikę.
W obronie córki prezydenta stanęły osoby publiczne i specjaliści, apelując o refleksję nad tym, jak bardzo niebezpieczna może być internetowa nienawiść, zwłaszcza, gdy wymierzona jest w dziecko.
Zobacz także: Córka Nawrockiego skradła show i wywołała falę hejtu! Bronią jej gwiazdy!
Głos w sprawie zabrał psycholog dziecięcy Igor Wiśniewski. W rozmowie z portalem pacjenci.pl jednoznacznie określiła, że mamy do czynienia z przemocą emocjonalną:
Mówimy tu o zaburzonych procesach emocjonalno-społecznych, zaczynając od poczucia własnej wartości (czy raczej jej spadku), przez możliwe lęki społeczne – no bo jak to: „ludzie są tacy… tacy – w domyśle – źli, krzywdzący, wypominający, niesprawiedliwi” – po lęki uogólnione czy też zaburzenia nastroju związane właśnie z tym hejtem.
Jak podkreśla, że dzieci nie rozumieją mechanizmów medialnych i nie mają narzędzi obronnych. Słowa, które dla dorosłych mogą być tylko wpisem na forum, dla dziecka mogą oznaczać trwałą ranę psychiczną. Przemoc słowna wobec najmłodszych zostaje z nimi na długo, a czasem na zawsze. Jak dodał;
To, jak zachowywała się ta dziewczynka było całkowicie normalne. Siedmiolatki na występach szkolnych dokładnie tak się zachowują
W kontekście obecności dzieci w kampaniach politycznych psycholog zauważa poważne ryzyko. Dla polityków to element wizerunku, dla dzieci potencjalne źródło traumy:
Jak najłatwiej trafić w przeciwnika politycznego – czy w ogóle jakiegoś rywala? Przez rodzinę. To jest bardzo skuteczna, ale okrutna praktyka
Zwraca uwagę na zjawisko tzw. „sharentingu”, czyli udostępniania wizerunku dziecka bez refleksji nad jego prywatnością. Nawet jeśli intencje rodziców są dobre, skutki mogą być odwrotne. Dziecko nie prosiło o obecność w polityce i nie ma narzędzi, by się przed nią bronić.
Rodzice powinni mieć świadomość, że sharenting jest niebezpieczny – cholernie niebezpieczny
Konsekwencje emocjonalne mogą być poważne
Wiśniewski ostrzega, że skutki nienawistnych komentarzy mogą wykraczać daleko poza chwilowe rozgoryczenie.
Dzieci nie są przystosowane do odbierania hejtu. Nie mają dystansu, mechanizmów obronnych ani zrozumienia kontekstu. Każde negatywne słowo może odbić się na ich zdrowiu psychicznym, prowadząc do depresji, izolacji społecznej, a nawet myśli samobójczych.
„W sieci nic nie ginie” – ta trauma może wrócić za kilka lat
Psycholog ostrzega także przed długofalowym efektem obecności dziecka w mediach:
Pamiętajmy, że w internecie nic nie ginie. I to dziecko będzie miało kiedyś naście lat, dwadzieścia. I w którymś momencie trafi na filmik ze swoim udziałem z kampanii taty, pod którym przeczyta te komentarze. I owszem, winni będą hejterzy, ale winni będą też rodzice, którzy dopuścili do sytuacji publicznej ekspozycji własnych dzieci.
Jak przypomina, internet nie zapomina, a to, co dziś jest „zabawne” dla dorosłych komentujących, może okazać się bolesnym przeżyciem dla dziecka w przyszłości. Przeczytanie własnego imienia w kontekście szyderstwa może stać się początkiem głębokiego kryzysu psychicznego.
Sprawa Katarzyny Nawrockiej stała się symbolicznym ostrzeżeniem. W atmosferze politycznego napięcia łatwo zapomnieć, że za ekranem jest człowiek, a czasem dziecko. Hejt nie dotyczy tylko polityków i odbija się na ich rodzinach, a szczególnie na najmłodszych.
Ten przypadek powinien stać się punktem wyjścia do poważnej rozmowy o granicach, empatii i odpowiedzialności w przestrzeni publicznej.