Obiecał, że zostawi żonę i dziecko i ze mną spędzi Święta. Czekałam kilka godzin…

Nawet nie sądziłam, że kiedyś wdam się w romans z żonatym mężczyzną, ale Mariusz tak mnie zauroczył, że przestałam myśleć o tym, że ma rodzinę. Liczyło się tylko, to co nas łączy. Poznaliśmy się na początku roku i obiecywał, że zostawi żonę i tylko ze mną spędzi święta. Nie doczekałam się…

    Jednym z moich postanowień noworocznych było wzięcie się za siebie. Zapisałam się na siłownię i raz w tygodniu chodziłam także na lekcje tańca. To właśnie tam poznałam Mariusza. Był sam. Nauczycielka tańca dobrała nas w parę i niemal od razu zaiskrzyło.

    Na początku widywaliśmy się tylko podczas lekcji. Niewiele o sobie wiedzieliśmy, bo nie było też okazji do głębokich rozmów. Któregoś dnia po zajęciach poszłam do pobliskiej kawiarni na kawę i właśnie wtedy przeszedł mój taneczny partner. Od słowa do słowa spędziliśmy tam ze sobą dwie godziny, a rozmowa nie miała końca. Umówiliśmy się także na kolejne spotkanie. Wyraźnie pomiędzy nami iskrzyło. Dopiero na trzeciej randce Mariusz przyznał się, że ma żonę. Nie ukrywam, że trochę mnie zamurowało, ale zaraz wytłumaczył, że od dawna pomiędzy nimi się nie układa i w zasadzie poza dzieckiem ich nie łączy.

    Z czasem pokochałam go na zabój. On również zapewniał mnie o swojej miłości i ciągle obiecywał, że wkrótce wyprowadzi się od żony i zamieszka ze mną.

    Zeszłoroczny okres świąteczny był dla mnie naprawdę dołujący. Niby miałam u swojego boku kochającego mężczyznę, ale tak naprawdę nie było go. W pierwszy dzień świąt miałam odwiedzić swoją rodzinę i miałam nadzieję, ze w końcu będę mogła przedstawić im Mariusza jako mojego partnera.

    Dzień przed Wigilią obiecał mi, że powie swojej żonie o nas i Święta spędzimy razem. Moja radość nie miała końca.

    Zobacz także: Nie czuję przyjemności ze zbliżenia, dlatego pozwalam mężowi na kontakty z innymi kobietami

    Zbliżał się wieczór, a mimo to Mariusz nie przychodził. Dzwoniłam od rana, ale telefon miał wyłączony. Na początku myślałam, że pewnie coś się stało i zaczęłam się martwić. Z czasem uświadomiłam sobie, że tylko to sobie wmawiałam. Wigilię spędziłam samą z butelką winą. Nad ranem dostałam SMS-a od Mariusza. „Przepraszam, nie mogłem tego zrobić. Mamy dziecko”.

    Nigdy więcej nie spotkałam się z już z Mariuszem. Do dziś pluje sobie w brodę, że tak dałam się omamić i głupia liczyłam, że facet zostawi swoją rodzinę dla mnie.

    Udostępnij: