Coraz bardziej powszechne jest zawieranie znajomości poprzez portale randkowe. Niestety nie wszystkie osoby, które wdają się w wirtualny romans, są szczere.
Syndrom Tindrella najprościej mówiąc, polega na zwodzeniu osób, z którym randkuje się za pośrednictwem portali randkowych. Na Tinderze można poznać miłość swojego życia, ale nie da się ukryć, że wiele osób korzysta niego wyłączenie, aby zaspokoić swoje potrzeby seksualne.
Przez kilka tygodni udawał, że jego mama jest bardzo chora
Zdecydowałam się zalogować na portalu randkowym, bo chciałam poznać wartościowego faceta. Moje dotychczasowe związki okazały się porażkami. Z Adamem od początku połączyła nas silna więź i naprawdę miałam nadzieję, że przerodzi się w coś głębszego. W sieci rozmawialiśmy o niemal wszystkim. Pracy, rodzinie, planach na przyszłość. Po miesiącu wspólnie uzgodniliśmy, że fajnie by było się spotkać. Adam zaprosił mnie do Krakowa na weekend. Nie miałam daleko, ale zdecydowałam się na podróż pociągiem. Gdy dojechałam na dworzec, od razu zadzwoniłam do niego, ale jego telefon milczał. Przez godzinę czekałam na dworcu, bo myślałam, że może coś się stało. Adam nie oddzwonił, ale w końcu napisał, że jego mama jest ciężko chora i nie może po mnie przyjechać. Rozumiałam, że zdrowie mamy jest ważniejsze i tego samego dnia złapałam pociąg do domu. Przez kolejne tygodnie Adam wciąż ze mną pisał i tłumaczył, co dzieje się z jego mamą. Na początku we wszystko wierzyłam, ale w pewnym momencie w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Założyłam fikcyjne konto na Tinderze i zaczęłam pisać z Adamem jako inna kobieta, której wmawiał, że jego rodzice już dawno nie żyją. Wtedy uznałam, że szukanie miłości w sieci, jest daremne.
Wymyślał niestworzone historie na poczekaniu
Od kilku lat jestem użytkowniczka Tindera, ale nie traktuje tej aplikacji bardzo poważnie. Wychodzę z założenia, że jak mam kogoś poznać, to tak będzie. Augustin sam napisał do mnie pierwszy. Mówił, że urodził się we Włoszech, ale że jego mama pochodzi z Polski, wiele lat spędził także i w naszym kraju, a niedawno zdecydował się osiedlić na stałe w Polsce. Mieszkał w tym samym mieście co ja. Po tym, jak nasza znajomość wydawało się ewoluuje, sama zaproponowałam, że chętnie się z nim spotkam także na żywo, na co Augustin wyraził chęć. Po raz pierwszy mieliśmy się spotkać na kawie w pobliskiej galerii, ale któtko przezd umówioną godziną, napisał, że coś mu wypadło w pracy. Kolejne wymówki były coraz bardziej śmieszne. Kiedyś nawet wymyślił, że w drodze na nasze spotkanie, został pobity i obrabowany, dlatego zamiast na randkę, musiał iść na komisariat. Nie miałam ochoty, na bawienie się w kotka i myszkę i niedługo później urwałam naszą relację.
Zobacz także: 6 toksycznych zagrywek w związku