Wspólnie z meczem wychowywaliśmy dwójkę dzieci. Los nie był dla nas łaskawy, a na koniec miesiąca ledwo starczało nam na ratę kredytu. Gdy zmarła moja babcia, która zapisała mi jako jedynej wnuczce swój dom, myślałam, że los w końcu się do mnie uśmiechnął.
Zawsze byłam ukochaną wnusią swojej babci, jednak gdy wyjechałam na studia i zaczęłam żyć innym życiem, zaczęłam odwiedzać ją coraz rzadziej. Potem poznałam swojego męża i zaraz na świat przyszły także nasze bliźniaki.
Nasza sytuacja materialna nie była kolorowa. W związku z tym, że zaszłam w ciążę jeszcze zanim podjęłam jakąkolwiek pracę, jedyną osobą, która zarabiała w naszej rodzinie, był mój mąż. Pracował w małej korporacji i mimo iż nie zarabiał najgorzej, było nam ciężko utrzymać się z jego pensji. Chociaż myślałam, żeby zacząć jakąś pracę, nie miałam dużego doświadczenia, a poza tym ciężko było znaleźć opiekunkę, która za niewysokie pieniądze podejmie się opieki nad dwoma małymi szkrabami.
Może zabrzmi to okrutnie, ale gdy dowiedziałam się, że moja babcia zmarła i przepisała na mnie swój niewielki dom, odetchnęłam z ulgą. Od razu pomyślałam, że jak wynajmiemy nasze mieszkanie, to co miesiąc spłaci się tymi pieniędzmi kredyt, a my w końcu nie będziemy martwic się o to, jak przeżyć.
Wiem, że ludziom może być ciężko w to uwierzyć, ale gdy przeprowadziliśmy się do domu mojej babci, zaczęły się tam dziać naprawdę dziwne rzeczy.
Już pierwszej nocy słyszałam skrzypienie drzwi i podłóg, chociaż wszystkie drzwi z pewnością były przymknięte. Nie ukrywam, że nie mogłam zmrużyć oka. Już kolejnego dnia wszystko się uspokoiło, ale po kilku tygodniach stało się coś jeszcze dziwniejszego. Synek płakał przez sen i gdy do niego poszłam, pokazywał palcem, wskazując pusty kąt pokoju i mówiąc „boję się”. Tę i kolejną noc spałam już z nimi. Równo o północy kolejnego dnia leżąc na kanapie w pokoju bliźniaków, poczułam przenikliwy chłód, jakby ktoś właśnie koło mnie przeszedł. Chociaż trudno mi było samej w to uwierzyć, czułam, że to duch mojej babci.
Mój mąż nie chciał wierzyć w to, co do niego mówiłam, a ja byłam przekonana, że mam rację. Babcia z czasem dawała mi inne sygnały, że jest z nami w swoim domu.
Któregoś dnia stało się coś, co uzmysłowiło mojemu mężowi, że ja wcale nie kłamię. Gdy wychodził spod prysznica, zobaczył w lustrzanym odbiciu postać niskiej, nieco krępej kobiety i momentalnie zaczął krzyczeć na cały głos. Powiedział mi, co zobaczył w lustrze z najmniejszymi szczegółami i opisał dokładnie wygląd mojej babci, której nigdy wcześnie przecież nie widział!
Tego dnia poszliśmy na cmentarz i zapaliliśmy jej znicz. Jej duch nigdy więcej już do nas nie wrócił. Wierzę, że dawała nam sygnały, żeby o niej pamiętać i się za nią modlić i tak też robię od tego czasu codziennie.
Zobacz także: Sen o zmarłej osobie- co oznacza?