Swojego męża znam od kilku lat, ale można powiedzieć, że dopiero po ślubie poznałam jego prawdziwą stronę. Jego matka twierdzi, że przecież taka jest rola kobiety, aby gotować, prać i sprzątać za swoim mężem.
Robert przed ślubem zachowywał się zupełnie inaczej. Poznaliśmy się w akademiku, kiedy byliśmy jeszcze na studiach. Zamieszkaliśmy ze sobą dopiero kilka miesięcy przed tym, zanim zostaliśmy małżeństwem.
Oboje uznaliśmy, że wspólne mieszkanie będzie dla nas testem i mogłabym powiedzieć, że wtedy żyło się nam jak w bajce. Robert często gotował i pomagał w sprzątaniu. Dzieliliśmy się obowiązkami i było to naturalne.
Po ślubie i powrocie z podróży poślubnej mój mąż zmienił się nie do poznania. Wracał z pracy i czekał na gotowe. Na początku myślałam, że może ma jakiś „gorszy czas” i jest zmęczony, ale po kilku tygodniach sytuacja w ogóle się nie zmieniła.
Gdy odwiedzili nas jego rodzice, Robert i jego ojciec siedzieli przy stole i czekali, aż ja i moja teściowa podamy do stołu. Co więcej, mój mąż pozwalał sobie na różne mało śmieszne „żarty” w stylu „ile jeszcze mamy czekać?”, czy „szybciej, szybciej”. Gdy w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam do niego, że może lepiej zamiast gadać, by wstał i sam coś zrobił, w mieszkaniu zapadła niezręczna cisza. Moja teściowa wzięła mnie na stronę i powiedziała, że to jest obowiązkiem kobiet, aby dbać o swoich mężów.
Jeszcze tego wieczoru zdecydowałam się na poważną rozmowę ze swoim mężem. Powiedziałam mu wprost, że nie jestem jego służącą i nie po to braliśmy ślub, abym teraz mu usługiwała. Robert przyznał mi rację, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Mimo iż czasem włoży naczynia na zmywarki, poza tym nie robi nic.
Czy to jest normalne, że faceci po ślubie potrafią tak się zmienić, czy mój mąż po prostu zawsze taki był, ale umiejętnie to ukrywał?
Zobacz także: Do wszystkiego w życiu doszłam sama. Moja mama mówi, że to dzięki niej żyję w luksusie