W krótkim odstępie czasu media obiegły dwie porażające wiadomości – najpierw o śmierci Soni Szklanowskiej, a kilka tygodni później o odejściu Marcina Leszczyńskiego. Oboje zyskali rozpoznawalność dzięki udziałowi w popularnych programach reality show. Sonia w „Hotelu Paradise”, Marcin w „True Love”. Łączyła ich jednak nie tylko medialna obecność, ale też coś znacznie bardziej bolesnego: walka z depresją, której nie widać na ekranie. To, co szczególnie porusza, to fakt, że śmierć Soni głęboko wstrząsnęła Marcinem. Publicznie dzielił się swoimi refleksjami, komentując jej tragedię w sposób, który dziś nabiera dramatycznie proroczego znaczenia. Kilka tygodni później to on sam odszedł.
Marcin Leszczyński, znany szerzej z uczestnictwa w programie „True Love”, którego koncepcja opierała się na weryfikowaniu romantycznych relacji przy pomocy wykrywacza kłamstw, odszedł w wieku 31 lat. Widzowie zapamiętali go jako jednego z finalistów show – to on zakochał się w Oliwii Ścierczak i otrzymał potwierdzenie szczerości swoich uczuć w finale. Choć ich związek nie przetrwał poza kamerami, Marcin zostawił po sobie niezatarte wrażenie.
W ostatnich dniach informacja o jego śmierci obiegła media 12 czerwca 2025 roku. Jego były klub piłkarski, LKS Drama Zbrosławice, opublikował na Facebooku wpis pełen żalu i niedowierzania. Klub opisał go jako wyjątkowo lubianą osobę, ściśle zintegrowaną z sztabem i drużyną.
Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem przekazujemy informację o śmierci naszego byłego zawodnika. Marcin był duszą drużyny, zawsze pogodny, zarażający optymizmem. Straciliśmy nie tylko sportowca, ale przede wszystkim przyjaciela – czytamy w oświadczeniu.
Tak Marcin zareagował na śmierć Soni
Zaledwie miesiąc przed śmiercią Marcina do mediów trafily smutne informacje o śmierci 25-letniej Soni Szklanowskiej, uczestniczki 2. edycji „Hotelu Paradise", która także walczyła z depresją. Marcin nie pozostał głuchy na tę tragedię. Na swoim profilu udostęnił post Daniela Stochaja, autora książki „Ostatnie 100 dni mojego życia”. Daniel napisał, że Sonia przegrała walkę z „najbardziej uśmiechniętą chorobą świata – depresją”.
Marcin dodał do tego komentarze, pozostawiające głęboki ślad:
Prawdziwe życie zaczyna się wtedy, kiedy drzwi domu się zamykają
W odpowiedzi na komentarz o hejcie, który spadł na Sonię, napisał:
Musi być 'show' niestety
A także:
Nikogo później już nie interesuje twój los. SIMSY się zakończyły
Choć na pierwszy rzut oka Marcin emanował pozytywną energią i optymizmem, jego codzienność była znacznie bardziej skomplikowana. Pod publicznym wizerunkiem osoby uśmiechniętej, aktywnej i lubianej, skrywała się cicha batalia z depresją – podstępną chorobą, która nie wybiera i nie rozróżnia sławnych od anonimowych. Jak przyznał Daniel Stochaj:
Marcin walczył z depresją. Z chorobą, która każdego dnia odbiera siły, sens, nadzieję. Chorobą, która nie patrzy na popularność, sukces czy liczbę obserwujących. I niestety… ta walka okazała się być dla niego za trudna.
To właśnie ta trudna i niszcząca samotna walka mogła doprowadzić do dramatycznego finału jego życia.
Zobacz także: Przyjaciółka zmarłej Soni z "Hotel Paradise" pokazała jej prywatne wiadomości. Szokujące...
źródło zdjęć: sonia.szklanowska