Karina udawała skromną i ułożoną dziewczynę. Jak twierdziła, marzyła o założenie salonu fryzjerskiego, dlatego gdy znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, poprosiła mnie o pomoc. Po tym, jak dałem jej prawie 200 tys. złotych, zniknęła i zapadła się pod ziemię. Zostałem bez miłości i z długami.
Moją była poznałem przez przypadek na pępkowym przyjaciela. Chociaż zwykle nie chodzę na imprezy do klubów, tego dnia zrobiłem wyjątek i postanowiłem świętować razem z nim to, że został ojcem.
Karina od razu wpadła mi w oko, ale nie miałem na tyle odwagi, żeby do niej podjeść i porozmawiać. Mój przyjaciel, widząc, że nie mogę oderwać od niej wzroku, postanowił mi pomóc i sam zagadał do niej pierwszy i tak to się zaczęło. Bawiliśmy się do świtu. Mimo iż większość osób uznałoby mnie za wariata, miałem wrażenie, że zakochałem się w Karinie od pierwszego wejrzenia.
Umówiliśmy się na randkę już następnego dnia i tak spotykaliśmy przez kolejnych kilka tygodni. Byłem nią totalnie oczarowany, dlatego bez zastanowienia zaproponowałem jej, żeby ze mną zamieszkała.
Karina z zawodu była fryzjerką, ale nie pracowała, bo jak twierdziła, miała problemy z kręgosłupem i nie mogła długo stać przy klientkach. Jej marzeniem było otworzenie własnego salonu i zatrudnianie innych fryzjerek.
Nie umiem tego wytłumaczyć, ale sam zaproponowałem, aby jakoś to poskładać do kupy. Znaleźliśmy fajny lokal niedaleko centrum miasta, w którym mieszkaliśmy i jednym problemem były środki na rozpoczęcie biznesu. Karina, jak sama twierdziła, od kilku miesięcy żyła z oszczędności, dlatego nie miała pieniędzy, które mogłaby zainwestować. Ja posiadałem trochę odłożonej gotówki, ale to wciąż było za mało, dlatego za namową Kariny zdecydowałem, że wezmę kredyt. Czego się nie robi z miłości?
Dałem jej prawie 200 tys. złotych. Mówiła, że musi z góry zapłacić za pół roku czynszu, opłacić remont lokalu i kupić potrzebne rzeczy do salonu.
Zobacz także: Rzucił Cię przez SMS-a? Zobacz, co powinnaś zrobić
Czy kogoś zdziwię, gdy zdradzę, że następnego dnia już jej nie było? Wyprowadziła się z mieszkania pod moją nieobecność. Nie odpowiadała na telefony, więc jedyne co mi zostało, było pójście do lokalu. Wcześniej nie miałem powodów, żeby ja sprawdzać. Mężczyzna powiedział mi, że faktycznie coś z nim rozmawiała, ale wcale nie planowała wynajmować tego miejsca. Od początku kłamała, żeby naciągnąć mnie na pieniądze.
Dziś nie ma śladu po Karinie. Telefon ma wyłączony, a kredyt spłacam oczywiście ja.