Myślę, że nie skłamię, jeśli przyznam, że nigdy nie miałam w sobie instynktu macierzyńskiego. Mój partner, od kiedy się poznaliśmy, wciąż mi powtarzał, że marzy o dziecku. W końcu uległam i się zgodziłam. Po kilku miesiącach jednak mnie zostawił i teraz muszę sama zajmować się synkiem.
Mam dwoje młodszego rodzeństwa. Chociaż nie dzieli nas duża różnica wieku, jako najstarsza siostra zawsze musiałam zajmować się młodszymi.
To ja musiałam pilnować, aby posprzątali po sobie zabawki, czy podgrzewałam obiad, gdy wracaliśmy ze szkoły. Nie twierdzę, że rodzice zrzucili na mnie obowiązek wychowywania rodzeństwa, jednak jako najstarsza poniekąd sprawowałam nad nimi „pieczę”.
Kiedy byłam nastolatką i moje koleżanki już wiedziały, jak nazwą w przyszłości swoje dzieci, ja głośno twierdziłam, że w ogóle nie chcę zostać matką i ta kwestia nigdy nie będzie mnie dotyczyć. Żyłam w takim przeświadczeniu przez kilkanaście lat i przez ten czas nic się nie zmieniło. Nawet gdy prawie wszyscy moi znajomi zaczęli mieć dzieci i nie raz widywałam się z ich pociechami, nie czułam żadnego instynktu.
Swojego partnera poznałam przez przypadek, ale praktycznie od razu pomiędzy nami zaiskrzyło. Szybko ze sobą zamieszkaliśmy i zaczęliśmy planować wspólną przyszłość. Problemem było jednak to, że mój facet w tej przyszłości widział dzieci, a ja nie.
Przemek nie dawał mi spokoju. Mówił, że idealnie sprawdzę się w roli mamy, a dziecko tylko scementuje naszą relację. Po czasie chyba sama zaczęłam wierzyć w to, co mówił i zgodziłam się na dziecko.
Nasze starania nie trwały długo. Już po dwóch miesiącach zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym.
Filip ma dziś rok, a ja od kilku miesięcy wychowuję go sama. Mój były partner zostawił nas z dnia na dzień. Jak stwierdził, „rodzicielstwo go przerosło”. Kocham swojego syna, ale wiem, że gdy nie mój były, nie zdecydowałabym się na dziecko. Mam do siebie żal, że tak łatwo uległam presji.
Zobacz także: „Ty mnie do tego zmuszasz” – 4 toksyczne teksty facetów na usprawiedliwienie swojego zachowania!