Był poetą, miał więc prawo wzdychać, ile chciał.
Był poetą, miał więc prawo wzdychać, ile chciał.
I ja tam byłem, miód, piwo piłem, bo każda stara baśń tak się przecie kończyć powinna.
Trzeba czasem korzystać z życia, a nie pozwalać mu płynąć obok. Żyć chwilą!
Wszyscy powinniśmy byli umrzeć, tak byłoby najlepiej.
Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce.
Czasem najgorsze wieści przychodzą pod postacią nieobecności.
Licho nie śpi.
Zasługujemy tylko na to, na co zapracujemy.
Piekło to świadomość naszych błędów bez możliwości naprawy.
Chwile zlewają się nieprzerwanie w strumień, którego czasem nie można ogarnąć.
Ja nie jestem żaden Polak, ja jestem tutejszy.