
Historie miłosne zaczynają się szampanem, a kończą wywarem z rumianku.
Historie miłosne zaczynają się szampanem, a kończą wywarem z rumianku.
Kocham noc i niebo, o wiele bardziej niż ludzkich bogów.
Deszcze listopadowe budzą
wiatry grudniowe.
Nigdy się z niczym nie wychylała.
Zawsze szukała najtaktowniejszych słów,
a ponieważ nie ufała zasadom etykiety, które huśtały jej się w głowie niczym dziesiątki wahadeł, najczęściej po prosty milczała, co odbierano jako oznakę bolesnej nieśmiałości lub wyniosłości.
Zaraz zrobimy kawę.
Wprawdzie nie mam kawy, filiżanek i pieniędzy, ale od
czego jest nadrealizm, metafizyka, poetyka snów.
Jakie to dziwne, że kiedy człowiek nosi w sercu jakąś własną tajemną teorię, do której właściwie nie chce się przyznać,
a usłyszy ją z ust kogoś innego, z pasją jej zaprzecza.
Nie sztuką jest się zakochać. Sztuką jest przestać kochać wtedy, gdy serce nadal tego pragnie, a rozsądek podpowiada całkiem co innego.
Ile w wielkim planie wszechświata może znaczyć jedna noc?
Wygadane - oswojone.
I wiesz, kiedy kochała, to jakby od tego stawała się wyniosła i niedosięgła, stawała się królewska i okrutna. W tej nędzarce było coś, co kazało ją uwielbiać. Od miłości robiła się piękna - tą pięknością, która onieśmiela i zasmuca.
Niełatwo tak ciągle skrywać w sercu tajemnicę.