
W końcu najlepsze po przebudzeniu jest przecież wspomnienie tego, jak ...
W końcu najlepsze po przebudzeniu jest przecież wspomnienie tego, jak miło było marzyć we śnie.
Gdzie dziś są przyjaciele,
co tu byli obok mnie?
Trzeba żyć, nie wolno poddawać się.
Przyjaźń to jedna dusza zamieszkująca dwa ciała.
Bo przyjaźń to nie transakcja na miesiąc, dwa, albo póki jest pięknie. Przyjaźń to miliony prześmianych godzin,a tysiące przepłakanych. Kilkanaście kłótni, kilkadziesiąt czułych gestów i jedno uczucie: szczęście.
Rzeczy najmniejsze przesądzają o rzeczach największych.
Dlaczego serce kocha tylko to, co może stracić?
Nie obchodzi mnie nikt z wyjątkiem mojej osoby.
To było niesprawiedliwe, ale takie jest życie: karnawał gówna z gównianymi nagrodami.
Człowiek powinien się uczyć na cudzych błędach, bo sam wszystkich popełnić nie zdoła.
Żyjemy długo, bardzo długo i pracowicie, w przerwach pomiędzy intensywnymi momentami największego smutku – i także największej radości, żyjemy w ekstatycznych momentach,
lecz pomiędzy nimi trwają epickie przerwy.
W życiu najwięcej jest właśnie tych przerw, które, spragnione może następnej epifanii, lękające się następnej klęski, rozpościerają się między wielkimi i rzadkimi momentami jak łagodny płaskowyż, w wysokich górach. Póki znajdujemy się na płaskowyżu nie umiemy nigdy zgadnąć, co jeszcze się wydarzy, co przyniesie następne gwałtowne uderzenie życia. Nieraz myślimy, że nic się już nie wydarzy, że smutek nigdy się nie skończy. Ale na ogół mylimy się – zawsze przychodzi następny wstrząs,
czasem też następna radość. Zawsze przychodzi
kolejny rozdział, a w nim ukryte skarby –
żyjemy w chwili i w trwaniu.
W moim życiu zdarzały się chwile, kiedy gotów byłem być draniem.