
Warto mieć przy sobie kogoś, kto bez względu na wszystko, ...
Warto mieć przy sobie kogoś, kto bez względu na wszystko, usiądzie przy Tobie, złapię Cię za rękę i powie: "Nie bój się, jestem przy Tobie."
Miłości się nie wybiera. Ona przychodzi z czasem. Sama, kompletnie nieproszona. Ona pojawia się wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. Zakochujemy się w osobach, na które nigdy nie zwrócilibyśmy uwagi. W naszych przeciwieństwach, w kimś kto jeszcze kiedyś nie zrobił na nas żadnego wrażenia. To nie jest osoba z naszych snów, to nie jest ktoś z naszych marzeń. Miłość jest ślepa, nie szukaj jej sam, bo nigdy jej nie znajdziesz.
Co znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu. Kocham twoje pragnienia, a nawet twoje awersje, kocham ból jaki mi zadajesz, ból którego nie odczuwam jako bólu, ból, o którym natychmiast zapominam, który nie pozostawia śladów. Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez te wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością.
Związek to nie jest status dla publicznej wiadomości, aby ludzie wiedzieli, iż jesteśmy zakochani. Związek to dwoje ludzi, którzy się kochają, potrafią przetrwać każdy kryzys. To połączenie miłości oraz przyjaźni. Akceptacja siebie wzajemnie.
Odnoszę wrażenie, że długotrwały związek międzyludzki nie opiera się na stronie biernej: „być sobie pisanym.” W grę musi wchodzić czynne i codzienne „pisanie się sobie” nawzajem. Nawet wtedy gdy boli ręka. Szczególnie wtedy.
Coraz częściej spotykam się z hasłem „żyj dla siebie”, i tak się zastanawiam czy dobrze rozumiem główne założenie tego nurtu. Oczywiście że trzeba czuć własną wartość, to podstawa, rozwijać się z dnia na dzień, stawać się lepszą wersja siebie. Tylko główna kwestia, że wraz z tymi pozytywami, rozwija się też ciemniejsza strona. Większość osób to hasło przyjmuje do siebie zbyt dosłownie, tworzy się niezależność, która jasne jest czymś naturalnym, każdy powinien być niezależny, ale trzeba wyznaczyć zdrową granicę, bo to że chcemy być niezależni to nie oznacza że musimy odrzucać pomoc drugiej osoby, bo za wszelką cenę chcę się pokazać, że nie ja mogę zrobić to sam/a. Owszem możesz ale to że skorzystasz z czyjejś pomocy, wcale nie oznacza że już nie jesteś osoba niezależną. Może to tylko moje odczucie, doświadczenie, że z tego motta przeważnie cierpią osoby, które zostały już zranione, wykorzystane przez inne osoby. To jest oczywiste, że jeśli ktoś kto był w związku przez kilka lat, angażował się w związek a druga strona „tylko była” i nie dawała z siebie tyle ile powinna. Wcale to nie jest dziwne, że na kolejne związki tworzy się już dystans, ogranicza się chęć angażowania, bo nie chce się człowiek znów wysilać, skoro może być to jedno strona „praca” nad relacją. Tak nie powinno być, to obie strony muszą się angażować, aby coś można było zbudować. Niestety efektem takich doświadczeń jest coraz częściej, zmiana podejścia co do związku z drugą osobą, stawia się na to, że jeśli ktoś się już pojawi w życiu takiej osoby, to zachowuje się zupełnie tak samo jak, był traktowany/a tzn. nie widzi potrzeby angażowania się, bo woli twierdzić ze żyje dla siebie i robi wszystko dla swojej osoby, jeśli akurat partner sprzyja temu rozwojowi to dobrze, sam/a też w pewnym stopniu to zapewni drugiej stronie, ale niestety „pójście zanim/om w ogień” nie jest takie oczywiste. Tworzenie tzw. luźnej znajomości, nie mogę tego pojąć, jak można być z kimś w takich relacjach, czy można coś z tego zbudować, uważam że nie. I tu tworzy się kolejna zła rzecz „gra w obojętność” kto pierwszy pokaże, że mu zależy przegrywa i jest na łasce drugiej strony, i teraz może uzna, że dobrze zależy Ci to możemy coś budować, albo druga opcja w której ta osoba uważa że skoro pokazujesz że Ci zależy, to już praktycznie zrobisz wszystko, i jest to nudne, uznaje się taką osobę za łatwo zdobycz. Może zostańmy przy tym aby rozwijać się, mieć poczucie własnej wartości i mimo złych doświadczeń nie rezygnujmy z tego aby angażować się w relacje z drugą osobą, bo jeśli będziemy z tego rezygnować po kilku porażkach, możemy natrafić na taką sytuację. W której natrafimy na osobę, która w pełni będzie chciała się oddać drugiej osobie, a my zrobimy to co doświadczyliśmy wcześniej, stworzymy kolejną osobę zarażoną tym symptomem. Tak stworzymy kolejną „chorobę cywilizacyjną”, w której już dosyć ciężko się funkcjonuje, przez zatracenie niektórych wartości i moim zdaniem nie warto dorzucać kolejnej.
Tak, martwię się o Ciebie. Wiesz dlaczego? Bo są tacy ludzie w życiu, na których szczęściu zależy Ci bardziej niż na swoim.
W związku nie ma czegoś takiego, jak wygrana kłótnia. Zawsze przegrywają obie strony. Moment, kiedy ktoś cię wkurwia i jako pierwszy zadajesz cios, znaczy, że już przegrałeś. To znaczy, że przyznajesz, że nie jesteś dostatecznie bystry, aby rozwiązać ten problem głową.
Dlaczego akurat Ona? Bo Ona jest tego warta, człowieku. Warta każdego lęku, który mnie zżera. Warta wszystkiego, od A do pieprzonego Z, jest moim alfabetem. Amen.
Mała rada dla zazdrosnych mężczyzn: "Jeśli Ona chce tylko Ciebie, nie martw się o to, kto chce ją."
Nie po to się żyje razem, żeby się sprawdzić, tylko żeby się wspomagać i chronić nawzajem swoje bolesne miejsca.