
[...] tragedia nie jest karą lecz wyzwaniem.
[...] tragedia nie jest karą lecz wyzwaniem.
Z nadmiaru światła kruszy się grudzień (...).
Przyłóż się tam, gdzie będzie z ciebie największy pożytek!
Intelekt nie powinien być niewolnikiem namiętności, lecz sługą serca.
Cóż, cóż ja, dziadówka, poradzę? Z kijem na Wielki Kapitał?
Tłum z płonących dzielnic, chcą przeżyć. Kto ich o to prosił?
Jak teraz myślę o życiu, sergeancie, wydaje mi się ono rzeką. Jak rzeką jest płynne, zmiennicze, toczy się własnym, niezmiennym rytmem i nie da się go zatrzymać, przerwać, odwrócić. Jak rzekę, można je przekroczyć, przepłynąć, ominąć, ale nie da się go podporządkować swoim ambicjom.
Jaką przyjemnośc może przynieść życie komuś, kto nie potrafi ryzykować?
Podświadomość jest uparta i tajemnicza, i naprawdę zawsze w końcu zrobi to, co zechce.
Cholerycznie lubię, jak pięknie grają i śpiewają.
Najbardziej w życiu boję się tego, że moje serce będzie kiedyś biło nad urodzinowym tortem tragicznie pełnym świeczek i wtedy pomyślę, że mój czas minął, a ja nic nie przeżyłam. Przecież tylko dla przeżyć warto żyć. I dla tego, aby móc je komuś potem opowiedzieć.