Nasze podwòrko było całkiem spore.
Nasze podwòrko było całkiem spore.
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę, trzeba się poruszać.
Przeciętności umysłu niemal wszędzie towarzyszy zadziwiająca podłość duszy.
Zostawiajmy po sobie dobre imię i trwałą pamięć wśród śmiertelnych, aby życie nasze nie przeszło nadaremnie.
Nie mam talentu do życia. Nie umiem wykorzystywać chwil, nie umiem nic zaplanować, nic przewidzieć. Życie jest dla mnie zawsze zaskoczeniem, a boję się zaskoczeń.
Legenda głosi, że kiedy dajesz dużo, nie oczekując niczego w zamian, a dostajesz kopa w dupę, to pewnego dnia przestajesz dawać i stajesz się zimnym skurwysynem.
Drepczę po śladach z przeszłości. Kręcę się w kółko niczym szaleniec. Na oślep. Na drżących nogach, jak małe dziecko, próbujące za wszelką cenę złapać równowagę. Próbując za wszelką cenę uchwycić się czegoś stabilnego. Czegoś, co bezpiecznie przeprowadzi je przez życie albo chociaż pozwoli na pierwszy bezpieczny i pewny krok.
Nie zrezygnuję z kopania studni, bo wiem, że tam w dole jest woda, prawdziwa woda życia.
Siedemdziesiąt lat jednego człowieka, a jakby siedemset ludzkości.
Honor jest cenniejszy niż wódka. Często cenniejszy niż życie.
Czasem lepiej nie pytać, jeśli nie jest się pewnym, czy chce się usłyszeć odpowiedź.