Idziesz albo umierasz, taki jest morał tej opowiastki.
Idziesz albo umierasz, taki jest morał tej opowiastki.
Nie do wiary, jak zmienia się człowiek kiedy się uśmiecha.
W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy samotni.
Wojnę bez inwazji wojsk, bez wrogich samolotów na niebie nosisz stale w sobie.
Ale aniołowi zwykły prostak nie powinien łamać serca.
Okłamujemy się, żeby nie płakać.
Absurdem jest dzielić ludzi na dobrych i złych. Ludzie są tylko czarujący i nudni.
Mówimy o Polsce.
Tam nic i nigdy nie jest normalne.
Im lepszy płot, tym lepsi sąsiedzi.
Żyliśmy razem, nienawidziliśmy i kochaliśmy razem, razem przelewaliśmy krew...
Warszawa to duże miasto, z dużą ilością pokus, ale myślę, że życie sportowca nie pozwala na to, żeby je jakoś w pełni wykorzystać.