I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością.
I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością.
Słuchaj, kiedyś przechodziłem przez wioskę. Jakiś dziewięćdziesięcioletni dziadunio sadził drzewo migdałowe. „Hej, dziadku! – wołam. – Sadzisz drzewo migdałowe?” A on, zgarbiony, odwrócił się i powiedział: „Tak, mój synu, ja postępuję tak, jakbym nigdy nie miał umrzeć!” „A ja – odparłem – postępuję tak, jakbym miał umrzeć w każdej chwili”. Kto z nas dwóch miał rację, szefie? – Spojrzał na mnie triumfalnie. – Tu cię mam! – powiedział.
Nie umiem się nadziwić, namilczeć się temu.
Słońce stanęło w zenicie: Oglądam się na przebytą drogę: to ma być moje życie? Patrzeć się na to nie mogę!
Moje dziecko, jestem tu. To ślady moich stóp. Zostawiłem je, gdy Cię niosłem.
Właśnie to, że mówię głupstwa, czyni mnie człowiekiem.
Mówiłam ci już wcześniej, nad czasem nie umiem zapanować.
Im jaśniej człowiek płonął za życia, tym mocniej jego gwiazda świeci w ciemności.
Sztuczne kwiaty tylko z pozoru wydają się ładne.
Zupełnie z bliska są sztywne, bezwonne i plastikowe.
Tak samo bywa z ludźmi...
Musiała zacisnąć zęby. Niektórzy po prostu nie mieli karnetu na "żyli długo i szczęśliwie", bez względu na to, co do siebie czuli.
Boję się, że kiedy będziemy od siebie na wyciągnięcie ręki, wszystko się zepsuje. Nie będę już dla ciebie świętem, tylko codziennością. Niezmiernie trudno zachwycać się codziennością.