
Jestem ateistą... dzięki Bogu!
Jestem ateistą... dzięki Bogu!
Dziś to, co ważne, bywa niczym.
Może obaj gramy pewne role, żeby jakoś przetrwać.
Głosy mają jakąś iście magiczną zdolność wywoływania wspomnień i emocji.
Powinienem był. Sam do siebie. Tyle takich wyrzutów. Mógłbym budować z nich domy,
palić nimi w piecu, nawozić nimi ogród.
Poddanie oznacza czasem rezygnację z próby zrozumienia i polubienie stanu niewiedzy.
Innym razem to tak jak nigdy.
Żaden dobry uczynek nie uchodzi bezkarnie.
Trafiłeś w sedno. A zarazem tak cudownie i wręcz doskonale się mylisz.
Nic nie jest całe czarne ani całe białe. Świat jest pełen mulatów.
Oto jest cena, którą się płaci za to, że inni rozumieją cię na opak.
Obwołają cię albo diabłem, albo bogiem.