
W gruncie rzeczy nic nie przeżyła, ale przemarzyła...
W gruncie rzeczy nic nie przeżyła, ale przemarzyła...
Człowiek potrzebuje miejsca, do którego mógłby należeć. Mniej lub bardziej.
Czy mnie kochał? Nie. I jeśli popełniłam błąd, to było nim przekonanie, że ulegając mu, zatrzymam go przy sobie. Czy byłam zakochana? Bałam się, że znajdzie sobie inną? Tego rodzaju obrona nic nie znaczy... nawet ja nie widzę w niej sensu.
Zamiast spełnić marzenie, wybrałem to, co jest
mi konieczne do życia. Ciebie, aniele.
Żyję więc jak więzień własnego ciała, nie mogąc uciec przed torturami, które sobie zadaje.
Trzeba sprostać własnym lękom, a one ulotnią się niczym mgła w promieniach słońca.
Choroba jest wyuzdaną formą życia.
...wspomnienie jest również formą spotkania.
Przyjaźń to jedna dusza zamieszkująca dwa ciała.
Niewielu ludzi ma w sobie dość wytrwałości, aby kochać bez cienia zachęty...
Czyżby na cud czekała? Zapewne tak. Czyż jednak nie są to oznaki obłędu?