
Bóg zyskał tamtego dnia anioła, ja straciłem świętą.
Bóg zyskał tamtego dnia anioła, ja straciłem świętą.
Niezależnie od obrotu Ziemi, wszyscy żyją w snach.
Wszystko robi się mniejsze, kiedy wyciągnąć to na wierzch.
Żeby wiedzieć,
trzeba się dowiedzieć.
Kłopot ze zjeżdżaniem ze stromego
wzgórza z szybkością osiemdziesięciu
kilometrów na godzinę polega na tym,
że kiedy człowiek zda sobie sprawę z
tego, że to zły pomysł, jest już za późno.
Aż któregoś dnia pojmujesz nagle,
że całe twoje życie jest ohydne, nie warte zachodu, jest horrorem, czarną plamą na białym polu ludzkiej egzystencji. Pewnego ranka budzisz
się z lękiem, że będziesz żyć.
Tylko takie miasta są coś warte, w których można się zgubić.
W jednej chwili nasze życie jest zrozumiałe, przejrzyste, spełnione. A w następnej jest to czarna dziura. Znikają wszystkie drogowskazy. Życie staje się zbiorem wskazówek, które mogą prowadzić donikąd.
Twoje usta nawet świętego sprowadziłyby na złą drogę.
Jakimi szczęściarzami są Ci, którzy mogą się przytulać do swoich ukochanych, kiedy tylko przyjdzie im na to ochota.
Ciężka praca i wypełniony kalendarz to skuteczna ochrona przed światem.