
Własne nieszczęście boli najwięcej.
Własne nieszczęście boli najwięcej.
Zwyczajny człowiek.
Okrutny, głupi, mściwy.
Jak wszyscy.
Młodzi myślą, że starzy są głupi, ale starzy wiedzą, że młodzi są głupi.
Jest wiele gorszych rzeczy niż śmierć. Nie być kochanym albo nie być zdolnym, by pokochać kogokolwiek: to jest gorsze.
Przyjaciel to ktoś, kto wchodzi, kiedy cały świat wyszedł.
Chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach.
Dobre uczynki mają większą moc niż słowa, bo mówić może każdy, ale niewielu wykona to co powie...
Biedakowi brakuje wielu rzeczy, skąpcowi wszystkich.
Wąskie horyzonty, brak wyobraźni, nietolerancja.
Oderwane od rzeczywistości tezy,
pusta terminologia, uzurpowane ideały,
sztywne systemy.
Właśnie takich rzeczy się naprawdę boję.
Boję się i nienawidzę z całego serca.
Przez kilka kolejnych dni odkrywam, dlaczego za symbol miłości uznaje się serce. Naukowo rzecz biorąc, kocha się przecież mózgiem.
A jednak nikt nie rysuje pofalowanych półkul mózgowych, gdy jest zakochany. Teraz wiem dlaczego. Bo gdy się cierpi z miłości, naprawdę boli w klatce piersiowej.
To jest prawdziwy, fizyczny ból.
Albo może raczej okropny ciężar.
Czuła, że umiera i... próbowała żyć. Dla niego. Dla kota.