
Dawno, dawno temu anioł konał we mgle. Diablica uklękła nad ...
Dawno, dawno temu anioł konał we mgle.
Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła.
Kumple radzili, żebym „wziął ją krótko”, „na dystans”, „wychował ją sobie”. Stałem się rzeczywiście oschły, zasadniczy i zimny, a najczęściej nieobecny, zajęty pracą i poradami kumpli. Może na inną kobietę ten emocjonalny chłód dobrze by podziałał. Zaczęłaby się starać, nadskakiwać, przymilać, ale nie Daniela. Ona potrzebowała pocałunków, przytuleń, całego oceanu miłości, zrozumienia, akceptacji, serdeczności, tego wszystkiego, czego potrzebuje każdy człowiek.
Właściwie najważniejszą rzeczą jest nie osiągnięcie celu, ale to, czego się po drodze uczymy i jak się rozwijamy…
A to znaczy, że nie zawsze możemy dostać to, czego chcemy, wszystko jedno, czy marzy nam się śnieg czy bajeranckie dżinsy.
Choć upadła tak nisko, bóg wzniósł ją między anioły.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata,
a nie dostrzegasz belki we własnym oku?
Był prawdziwym ekspertem od autodestrukcji, wciąż odrzucał od siebie myśl, że i on miał prawo do szczęścia.
Może ten świat zawsze był obłąkany, a ja dopiero to sobie uświadomiłam.
Jestem głodniejszy niż dzieciak trzeciego dnia na turnusie odchudzającym.
Problem ze szczęśliwymi zakończeniami polega na tym, że tak naprawdę nic się nie kończy.