
Jestem silniejsza, niż próby, którym mnie poddają.
Jestem silniejsza, niż próby, którym mnie poddają.
Ja napisałbym rzecz okrutną i żałosną, podejrzewam, że serce się nie starzeje.
U niektórych nawet z wiekiem rozkwita, dwadzieścia lat temu byłem bardziej
oschły i brutalny niż dzisiaj.
Czas, który innych wysusza, dodał mi kobiecości i dobroci. Bardzo mi się to nie podoba. Czuję, że krowieję. Byle co
mnie wzrusza. Wszystko wyprowadza
mnie z równowagi. Jestem jak trzcina, najmniejszy zefirek jest dla mnie wichurą.
To bardzo źle być pomiędzy, gdyż wówczas nie przynależy się nigdzie.
Nie boję się obcych.
Bardziej od nieznajomych
przerażają mnie bliscy,
których oczu nie poznaję.
Nie chciało mi się już tam być, w ogóle nie chciało mi się już być, ale tam w zajebistej szczególności.
Trudno cokolwiek znaleźć, jeżeli się nie wie, czego szukać.
Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.
W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy samotni.
Jeżeli to, co mówisz, nie jest piękniejsze od ciszy, lepiej zamilcz.
Prawa natury gwarantują, że kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne.
Jeżeli potrafiłam krzywdzić ludzi, czy nie oznaczało to także, że potrafię im pomagać?