Bo wdzięczność z wdzięczności zawsze się rodzi.
Bo wdzięczność z wdzięczności
zawsze się rodzi.
Nigdy nie wiesz, kiedy po raz ostatni widzisz kogoś. Nie wiesz o tym, że się kłócisz z kimś ostatni raz, kochasz ostatni raz albo po raz ostatni patrzysz w oczy tej osoby, dziękując Bogu za to, że ją zesłał dla Ciebie. Dopiero kiedy ten ktoś umiera, zaczynasz to wspominać dniem i nocą.
Rozłączenie bliźniąt nie jest zwykła rozłąka. To jest tak, jakby się przeżyło trzęsienie ziemi. Kiedy dochodzisz do siebie, nie poznajesz świata. Horyzont się przesunął. Słońce zmieniło kolor. Nic nie pozostało z terenu, który się znało. Żyjesz. Ale to już nie jest to samo życie. Nic dziwnego, że ci, co ocaleli z takiej katastrofy, tak często żałują, i nie zginęli wraz z innymi.
Drzewa bywają piękniejsze od ludzi. I często mają ludzką duszę.
Stwierdzili, że jestem normalna. Mogę żyć. Powinnam żyć?
Ludzi można, według mnie podzielić na „leniwych"
i „pracowitych”. „Leniwi” czekają na pomoc innych
a troskę o swoje zdrowie składają na barki lekarzy, bioterapeutów itp. „Pracowici” natomiast chcą pomóc sobie sami i poznać przyczyny swoich chorób;
nie zawsze jednak wiedzą jak to zrobić.
Są takie drogi, które należy
pokonać w ciszy i samotności.
Nie zmienisz życia, dopóki nie uporządkujesz myśli. To one ciążą i nie dają normalnie żyć.
Żadna sztuka nie może równać się z życiem.
Być idiotą w oczach kretyna, to przyjemność wysoko ceniona przez znawców.
Ci, którzy wiedzą o czym mówią nie potrzebują Power Pointa.