
Za każdym rogiem czyha kilka nowych kierunków.
Za każdym rogiem czyha kilka nowych kierunków.
Wracam do domu z uczuciem tęsknoty. Takiej dziwnej tęsknoty, nie wiadomo ani za czym, ani za kim. Takiej tęsknoty chyba metafizycznej, na którą pomagają tylko ciepłe dłonie. Nie chcę sam spędzić reszty tego wieczoru.
Dla nas nie ma szarości. Jest czerń i biel.
Kiedy się żyje jak zwierzę, z nosem przy ziemi, trzeba mieć swój kącik kłamstwa, w którym można nasycić się tym wszystkim, czego nigdy nie posiądzie się naprawdę.
Ból nie znika. Gromadzi się. Jak śnieg. A przebaczenie to słońce, które go topi.
Bo skoro świat istnieje, granice nieprawdopodobieństwa i tak już zostały przekroczone.
- Czy tak trudno zapamiętać moją twarz?
- Raczej trudno ją zapomnieć...
Nie zawsze chcę wiedzieć dokąd podążam.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Ileż razy, żeby nazwać to, co czuję, musiałem to najpierw przeczytać.
Człowiek ma zawsze przesadne wyobrażenie o tym, czego nie zna.