
Światło nie może być sprzymierzeńcem ciemności.
Światło nie może być sprzymierzeńcem ciemności.
Najtrudniejszy jest koniec miesiąca. Zwłaszcza trzydzieści ostatnich dni.
Biegnę, kiedy wstaje świt. Biegnę brzegiem morza, boso.
Biegnę w pulsie mojej krwi. Biegnę z wiatrem mego losu.
Biegnę lekko i bez planu. Biegnę długo, biegnę chciwie.
Biegnę w rytmie oceanu. Biegnę wdzięczny i szczęśliwy.
Szczęśliwy, bo słyszę głos. Głos wiatru, piasku i fal.
On uspokaja mnie, że właśnie tak miało być.
I mam nie pytać już. Bo tylko tak mogło być.
Tylko tak.
Nie można kogoś ładnie opuścić.
Szczegółowo analizując płatki nikt jeszcze nie pojął piękna róży.
Wolę być samotnym wilkiem, niż płaszczącym się psem.
Tylko raz w życiu trafia się prawdziwa miłość, i to jeżeli masz szczęście.
Świat to potwór zębaty, gotów gryźć, gdy tylko zechce.
(…) wszystko się zmienia. Przyjaciele odchodzą, a życie nie zatrzymuje się w miejscu dla nikogo.
Jestem głodniejszy niż dzieciak trzeciego dnia na turnusie odchudzającym.
I już wiem, że trzeba nauczyć się odchodzić. Od ludzi. Od tego, co nas niszczy, co nam nie służy. Od miejsc przykrych i niezrównoważonych. Ale należy także dawać szanse w innych miejscach. Otwierać siebie z klucza. Przed kolejnymi sercami. Czasem po to, żeby dostać po mordzie. A czasem po to, by zaznać raju na ziemi.