
(…) niechętnie mówi się o swych brakach, inni to przecież ...
(…) niechętnie mówi się o swych brakach, inni to przecież robią za nas.
Błędy są wybaczalne,o ile nie popełnia się ich ponownie.
Każdy ma swoją śmierć. Ona idzie za nami wszędzie, przez całe życie, krok w krok
Łatwo jest wygłaszać ostre przemówienia, szczególnie tym, którzy nie muszą ponosić odpowiedzialności.
Widzieć jedynie oczyma, to nie widzieć wcale.
A tymczasem trzymaj się... a puszczaj tylko z rockmanami.
Nie wiedziałam tylko, jak przeżyć następną godzinę, następny dzień i miesiąc.
Jak łatwo przyzwyczaić się do tego, że nic nas nie łączy.
Myślę, że najlepiej jest kochać dzielnie i akceptować – tyle ile można znieść.
Moja miłość miała na imię Tanja. Była Niemką o słowiańskim imieniu. Skąd u jej rodziców taki wschodni sentyment? Czyżby słabość do wspólnej polityki (pakt Ribbentrop–Mołotow…)? Już samo jej imię, Tanja, nosi w sobie nutę nostalgii jak rosyjskie piosenki o tęsknocie i samotności, jak stepy akermańskie, jak mickiewiczowskie: „(…) jedźmy, nikt nie woła…
dla Ciebie piszę miłość
ja bez nazwiska
zwierzę bezsenne.