
Bo nic tak nie myli jak zmysły.
Bo nic tak nie myli jak zmysły.
Jeśli kogoś kochamy, chcemy poznać nie tylko duszę, ale i ciało ukochanego. Czy to takie ważne? Nie wiem, pewnie przemawia przez
nas instynkt. W tej kwestii trudno przewidzieć własne reakcje albo wyznaczać sobie granice.
Najwspanialsze jest odkrywanie, kiedy onieśmielenie ustępuje miejsca śmiałości, a ciche jęki zmieniają się w krzyki i przekleństwa. Tak, przekleństwa. Kiedy kocham się z mężem, chciałabym słyszeć „niecenzuralne” słowa.
Zamiast tego padają pytania: „nie za mocno?”, „nie za szybko?”, „nie za wolno?”. To bardzo krępujące, chociaż może w pierwszej fazie związku niezbędne i świadczy o wzajemnym szacunku. Aby stworzyć idealną, intymną więź, trzeba ze sobą dużo rozmawiać, bo nie ma nic gorszego od frustrującego milczenia i pruderii.
Zawód miłosny może zmienić ludzi w potwory przepełnione smutkiem.
Wszyscy mnie męczą. Ale lubię się śmiać, a nie potrafię śmiać się sam.
Była to noc, kiedy smutek może ogarnąć najweselszych ludzi, kiedy dla człowieka wrażliwego miłość staje się przedmiotem troski, nadzieja przeradza się w złe przeczucia, a z wiary zostaje zaledwie nadzieja .
Czas robi za ciałem to samo co głupota z duszą.
Zakończenie to najlepsza część każdej historii.
Na pewno coś knuje...
Wszyscy się rodzą z wyrokiem śmierci jak mawiają mędrcy.
Nie bój się rzeczy,
które może nigdy się nie wydarzą.
Chyba chce, żeby ich mały duet zła zmienił się w trio.