W obliczu śmierci nie ma sprytnych, nie ma odważnych. Straszy ...
W obliczu śmierci
nie ma sprytnych,
nie ma odważnych.
Straszy brak uzyskania drugiej szansy!
Nie tak miało być, chcieliśmy dziś żyć i iść przed siebie z uśmiechem.
(...) starość jest jakoś podobna do dzieciństwa. Człowiek nie ma już wielu obowiązków i spraw niecierpiących zwłoki.
Czas rozciąga się jak guma, a jednocześnie bliskość śmierci sprawia, że każdy moment jest ważny i można rozkoszować się każdą chwilą, kiedy nic człowieka nie boli, co nie zdarza się zresztą tak często.
Śniło mi się, że umarłem i obudziłem się szczęśliwy.
Wiem, że liczyłeś na to, że się nie podniosę
Wiem, że cię boli wiesz, że nigdy nie przeproszę
Jesteś dla mnie martwy nie wielbię cię co niedzielę
Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.
Mam być szczera czy miła?
I już wiem, że trzeba nauczyć się odchodzić. Od ludzi. Od tego, co nas niszczy, co nam nie służy. Od miejsc przykrych i niezrównoważonych. Ale należy także dawać szanse w innych miejscach. Otwierać siebie z klucza. Przed kolejnymi sercami. Czasem po to, żeby dostać po mordzie. A czasem po to, by zaznać raju na ziemi.
Bo przecież nie musi Cię kochać cały świat, czasem wystarczy tylko jedna osoba.
Uśmiech władcy działał na kobiety tak samo, jak obuch topora rzeźnickiego na krowy.
W sobotę znów próbowałem znaleźć kobietę mego życia. W niedzielę uznałem, że ona nie istnieje.
Być może czasami najlepiej jest być niewidomym, wtedy widzi się rzeczy takimi, jakimi są naprawdę, a nie pozwala się oślepić ich wyglądowi.