Była światłość prawdziwa, która oświeca ...
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
......Wraz z upływem czasu zaczynam zauważać że mam coraz mniejszą ochotę mówić. Patrząc na ludzi których mijam na ulicy, widzę w pociągu, autobusie, stwierdzam że owszem oni dużo mówią ale nie rozmawiają. A to diametralna różnica. To tak jakbyś powiedział "Ja Cię kocham ale chleb można kupić w pasmanterii" Im jestem starszy tym bardziej męczy mnie ludzkie paplanie. Już nie mówi się że spotkamy się jutro, pojutrze, za tydzień. Dziś w modzie jest durne stwierdzenie zapożyczone z "angielszczyzny" - jesteśmy in touch. Każdy z nas trwa w sobie samym. A między sobą wymieniamy komunikaty. Jak informator na stacji kolejowej. "pociąg do Warszawy odjedzie....."
Gdybyśmy nie byli śmiertelni, nie umielibyśmy płakać.
Większość ludzi żyje w ruinach swych przyzwyczajeń.
Dla jednych życie zaczyna się po czterdziestce, dla innych dopiero po setce.
Na ogół nie zabija się ludzi, z którymi ma się umówione spotkanie.
Ale tak to już jest z wyborami, że żałuje się ich dopiero po powzięciu decyzji. Może w sekundę później, może po roku.
Wstydu się nie uniknie.
Czułam się naga emocjonalnie.
Jestem strasznym nadwrażliwcem. Bycie nadwrażliwcem to chodzenie po cienkiej linie: jest euforia, czyli nagła radość z drobiazgów albo depresja, czyli załamanie i upadek. Niektóre rzeczy widzę trzy razy mocniej niż inni. Tak jak zauważam różne piękne sprawy, tak widzę syf, którego ludzie nie zauważają. Wrażliwość, która daje mi masę możliwości, musi ze mnie wyjść. Jak zaczynam ją w sobie kumulować, to jest źle.
Byłem ty, kim ty jesteś, ty będziesz tym, czy ja jestem.
Życie jest niewiarygodną sztuką balansowania na strunie między bólem a radością, rozpaczą a nadzieją, niepewnością a pewnością. To wyjątkowa umiejętność, którą zdobywamy dzięki upadkom i podnoszeniu się po nich niemalże w nieskończoność.