
Tyle rzeczy robimy, żeby nie patrzeć w stronę śmierci.
Tyle rzeczy robimy, żeby nie patrzeć w stronę śmierci.
Nie liczy się to, ile masz lat, ani ilu mieliście partnerów. Liczy się, ile razy stawałeś na nogi po upadku, ile razy zostałeś zdradzony, lecz nadal umiesz ufać. Liczy się to, jak traktujesz innych, niezależnie od tego, jak cię traktowano. Liczy się twoja determinacja, by walczyć, mimo że wszystko idzie pod górkę.
Ciche pozwolenie w obliczu tyrani jest nie lepsze niż zgodzenie się wprost.
Żywot chwali się po śmierci, jak dzień po zachodzie słońca.
Może niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu po to, aby wyleczyć nas z innych ludzi.
Ludzie mówią o tobie, bo gdyby opowiadali o sobie nikt by ich nie słuchał.
Fakt, że miała Alzheimera, nie oznaczał, że nie zasługiwała już, aby zostać wysłuchaną.
Nic nie trwa wiecznie, wszystko kiedyś się kończy. Kończą się filmy, książki i rozmowy. Kończą się uśmiechy i łzy. Ludzie się kończą. Bicie serca się kończy. Związki, miłości, smutki i samotności. Alkohol w butelce i paczka papierosów. I choć jesteśmy tego świadomi, zachowujemy się tak, jakbyśmy byli nieśmiertelni, jak gdyby to przemijanie wcale nas nie dotyczyło. Lubimy myśleć, że to co mamy, mamy na stałe, że nikt nam tego nie odbierze. Aż nagle, pewnego ponurego, deszczowego dnia zostajemy po prostu z niczym. I na tym kończy się nasze przemijanie. Na świadomości.
Muzy są jak duchy: niekiedy zjawiają się bez zaproszenia.
Jak niewiele potrzeba, aby z ratownika stać się ratowanym.
Gdzie wchodzi szczęście, tam zawiść rozpoczyna oblężenie i walczy z nim; a gdzie odchodzi, zostawia boleść i żal.