
Niedowiarstwo przychodzi naturalnie, niewiarę trzeba w sobie wyrobić.
Niedowiarstwo przychodzi naturalnie, niewiarę trzeba w sobie wyrobić.
Wszyscy na ten nierząd narzekają, widzą, iż źle coś, gdy nic nie dbają.
Lubię czuć smak swojej krwi na ustach, gdy staram się udowodnić coś, co w zasadzie jest nie do udowodnienia.
Ludzie kochają zwycięzcę. Podziwiają go. Zachwycają się nim, więcej, wielbią. Opisują go, używając słów takich jak bohater, odwaga i wytrwałość. Garną do niego, chcą go dotykać. Pragną być tacy, jak on. Ale dlaczego? Jakie cechy zwycięzcy chcemy naśladować? Jego zaślepioną pogoń za czczą chwałą? Jego rozdętą samolubną obsesję, by zawiesić na szyi kawałek metalu? Gotowość poświęcenia wszystkiego,
w tym ludzi, żeby w imię zdobycia tandetnej statuetki być lepszym od innych na sztucznej nawierzchni? Dlaczego oklaskujemy ten egoizm,
tę miłość własną
Była dla niego tylko epizodem. Znaczyła tyle, co dym z papierosa...
...sukces to zazwyczaj coś, co nie pochodzi od artysty, lecz od publiczności.
Miłość nie mogła się wyczerpać. Ona się nigdy nie wyczerpuje, tylko... czasami tak trudno nam wsłuchać się w siebie i otworzyć na drugiego człowieka.
Wklepiemy im i tyle.
– Jesteś nadmiernie agresywny – wytknął mu kozak.
– Wcale nie jestem agresywny – obraził się egzorcysta – Ja tylko czasem po prostu mam ochotę komuś przypierdolić.
Jeżeli nie jesteś pewien, zakładaj najgorszy scenariusz.
Umieranie miało większy sens, niż na to zasługiwałam.
Miłość, która niczego nie buduje, umiera w straszliwych cierpieniach.