Powiedz jeszcze raz: „prowokujesz”. Prowokująco układasz przy tym usta.
Powiedz jeszcze raz: „prowokujesz”. Prowokująco układasz przy tym usta.
Kochany Boże, spraw, żeby wróciła. Dam ci, co tylko zechcesz. Wszystkie moje czasopisma, wszystkie moje książki, wszystkie moje rzeczy. Co chcesz. Tylko spraw, żeby wróciła. Do mnie. Proszę, dobry Boże.
Jeśli zostaniesz, zrobię dla ciebie wszystko. Rzucę kapelę, wyjadę z tobą do Nowego Jorku. Jeśli każesz mi odejść, odejdę. Rozmawiałem z Liz i powiedziała, że może powrót do dawnego życia będzie dla ciebie zbyt bolesny; że może łatwiej ci będzie wymazać pamięć o nas. To byłby koszmar, ale zrobię to, jeśli będzie trzeba. Mogę cię stracić w taki sposób, jeśli nie stracę cię dzisiaj. Pozwolę ci odejść. Jeśli zostaniesz.
Patrzyłem na nią, ale jej nie widziałem; póki nie skoczyła, nikt nie widział jej naprawdę.
Przypuszczam, że ogień, który płonie tak jasno, nie może płonąć wiecznie.
Czasami to, co nas otacza, nie nadąża za naszym szczęściem.
Każdy z nas nosi w sobie jakieś kamienie. Trzeba mieć odwagę, by je z siebie wyrzucić.
Życie to gigantyczna loteria, w której widoczne są tylko wygrane losy.
No proszę, znów jestem zakochany, niebawem znów zaczną się kłopoty...
Jak widma, rozciekawieni i pełni ukrytego lęku, niby ludzie normalni wobec jakiegoś entuzjastycznego wybuchu w zakładzie dla obłąkanych
Czasami się przewracam, ale może, kto wie, właśnie wtedy biorę rozbieg.
Veni, verdi, vomui – przybyłem, zzieleniałem, zwymiotowałem?