Z samym sobą nie mam nic wspólnego.
Z samym sobą nie mam nic wspólnego.
W ten czy inny sposób wszystko w końcu sprowadza się do polityki.
W jednej chwili czuje się optymizm,
by już w następnej poddać się przekonaniu,
że wszystko rozsypie się w gruzy.
I w końcu tak się właśnie dzieje.
Wino przeistacza mędrca w głupca, a głupca w mędrca.
Powiązania mogą być niewidoczne, ale zawsze gdzieś są, ukryte pod powierzchnią zjawisk.
Nieważne, jak mocno się odbijasz, nieważne, jak wysoko wzlatujesz, nigdy nie uda ci się zrobić pełnego obrotu.
Teraz wiem, że gdybyśmy po prostu odrabiali lekcje, kładli się spać przed dwunastą i wstawali na poranne zajęcia — gdybyśmy żyli jak normalni ludzie — uniknęlibyśmy z powodzeniem wielu niedorzeczności. Bylibyśmy zbyt zajęci pogonią za celowym życiem, by uczestniczyć w drugorzędnych melodramatach. Ale nie należeliśmy do normalnych ludzi. Byliśmy zdesperowani
i stuknięci, wszyscy, co do jednego.
Sama czuję się bezpieczna. W samotności ból jest mniej intensywny.
W naszych czasach, każdy się śpieszy,
tak niewielu z nas umie się cieszyć z prostych rzeczy.
Dobre intencje są wspaniałe, ale nie zmieniają faktów.
- Czujesz się lepiej?
- Nie - wymamrotał Isaac, ciężko dysząc.
- Tak to jest z bólem - odpowiedział Augustus, a potem spojrzał na mnie. - Domaga się, byśmy go odczuwali.