Pozostał alkohol. Tam wciąż jeszcze pół mnie.
Pozostał alkohol. Tam wciąż jeszcze pół mnie.
Aby kiwać, nie trzeba mieć specjalnie dobrej głowy. Wystarczy byle jaka.
Człowiek na starość przypomina emerytowanego aktora, który siedzi na widowni i smętnie spogląda, jak jego ulubione role gra ktoś inny.
Nie rozumiem ludzi, którzy sami ze mnie zrezygnowali, odepchnęli mnie i zerwali kontakt, a potem wracają i są zdziwieni, że już na nich nie czekam.
Dobroć jest cichym czynieniem tego, o czym inni głośno mówią.
Wszystko musi ku czemuś zmierzać.
Rzadko jednak zaprzątam sobie tym
głowę. Co za różnica, jaka jest prawda, przecież dzięki niej nie zdobędę jedzenia.
Nie wszystko, co się chwieje, może być kołyską.
Nigdy nie docenia się należycie ludzi, dopóki nie znikną.
Ponieważ tak mało o sobie wiedzieliśmy, dużo mówiliśmy, najczęściej nie o sobie.
Ich cienie, jedne roztomiłe, inne nienawistne, trwają nienaruszone w mej pamięci, razem z tamtą srogą niebezpieczna i frasującą epoką.