
Czymże w końcu jest życie jak nie wiecznym sztormem, który ...
Czymże w końcu jest życie jak nie wiecznym sztormem, który zgarnia wszystko, co nam na chwilę dane,
i zostawia na brzegu tylko nagie i poszarpane szczątki?
Nic nie ma bardziej skomplikowanego i cenniejszego od człowieka, synku.
Czy to nie śmieszne: nawet nasze czasy będą kiedyś nazywali dobrymi dawnymi czasami.
Nie liczy się to, ile masz lat, ani ilu mieliście partnerów. Liczy się, ile razy stawałeś na nogi po upadku, ile razy zostałeś zdradzony, lecz nadal umiesz ufać. Liczy się to, jak traktujesz innych, niezależnie od tego, jak cię traktowano. Liczy się twoja determinacja, by walczyć, mimo że wszystko idzie pod górkę.
Każdy spotyka w życiu 3 osoby. Tą, która daje mu nadzieję.
Tą, która mu ją odbierze
i tą, która otwiera mu oczy...
Błądzę w ciemnościach wspomnień i w rezultacie mylę się w rzeczach bardzo zasadniczych.
To, co wiemy, można porównać do zapałki płonącej w mrokach wieczności.
Iść przez życie, tak jak uczniowie z Emaus, z tym Trzecim pomiędzy nami, który nadaje boską wartość całemu naszemu działaniu.
Czasem przychodzi taki moment w życiu, że trzeba zrezygnować, zapomnieć, pójść na przód i nieważne jak cholernie by Ci zależało, jak trudne by to było, po prostu trzeba odejść.
Chciałem... Chciałem zapytać... Boże, Caitlin, jakie ty masz boskie nogi!
Pamiętajcie rycerz ginie, ale nie umiera.