
Życie to skok na bungee, ale bez liny - i ...
Życie to skok na bungee, ale bez liny - i bez dna.
Wszystko musi ku czemuś zmierzać.
O wiele łatwiej jest żyć na uboczu, bez przyciągania niczyjej uwagi.
Wszystko w życiu jest tymczasowe
więc jeśli coś idzie dobrze, trzeba się
cieszyć bo nie będzie trwać wiecznie, a
jeśli coś idzie źle, nie martw się to też
nie będzie trwać w nieskończoność.
Kto wie ile ukraińskich serc ukryło się pod polski płaszczyk, by ocalić głowę.
Przeklęty, kto zasmuca matkę swoją!
Bo utrata życia nie jest
wcale najgorszą rzeczą,
jaka może spotkać człowieka. Najgorsza jest utrata tego,
po co się żyje.
Potęga człowieka przejawia się w przestrzeni, czas ujawnia jego bezsilność.
Potrafię przyznać się do błędu, przeprosić i wiele wybaczyć. Niezwykle cierpliwy ze mnie człowiek i myślę, że moje granice tolerancji dla ludzkich zachowań sięgają bardzo daleko. Taki już ze mnie typ. Ugodowy. Czasami jednak zdarzy się - chociaż niezwykle rzadko - że ktoś uprze się na tyle, że te granice przekroczy. Wtedy zaczynam wyznawać "mamtowdu*izm" i "c*ujmnietoobchodzizm". Wtedy już nikogo nie przepraszam, jedynie samą siebie, że wcześniej byłam tak grzeczna, nazbyt wyrozumiała w stosunku do innych i zbyt mało honorowa w stosunku do siebie.
To jakby sunąć po powierzchni ogromnego klejnotu.
Urodził się jako żmija, a umiera jako padalec.