Nie, nie wierzę w „możliwość szczęścia”, wierzę w spokój. Z ...
Nie, nie wierzę w „możliwość szczęścia”, wierzę w spokój. Z tej przyczyny unikam tego, co mnie irytuje. Jestem aspołeczny. Więc uciekam od społeczeństwa. Wychodzi mi to na dobre.
Pamiętaj, nowy dzień to nowe siły.
Chyba chce, żeby ich mały duet zła zmienił się w trio.
Żyjemy długo, bardzo długo i pracowicie, w przerwach pomiędzy intensywnymi momentami największego smutku – i także największej radości, żyjemy w ekstatycznych momentach,
lecz pomiędzy nimi trwają epickie przerwy.
W życiu najwięcej jest właśnie tych przerw, które, spragnione może następnej epifanii, lękające się następnej klęski, rozpościerają się między wielkimi i rzadkimi momentami jak łagodny płaskowyż, w wysokich górach. Póki znajdujemy się na płaskowyżu nie umiemy nigdy zgadnąć, co jeszcze się wydarzy, co przyniesie następne gwałtowne uderzenie życia. Nieraz myślimy, że nic się już nie wydarzy, że smutek nigdy się nie skończy. Ale na ogół mylimy się – zawsze przychodzi następny wstrząs,
czasem też następna radość. Zawsze przychodzi
kolejny rozdział, a w nim ukryte skarby –
żyjemy w chwili i w trwaniu.
Oboje dotknięci byli światłem, rozdzieleni wąskimi drzwiami, w których trwał mrok.
Fale morza z głuchym szumem uderzały o brzeg i wracały; był to odgłos pełen smutku.
Piszę w podzięce od wtedy tak do dzisiaj
Jak będę miał córeczkę to pewne, że Marysia
Widzisz, że dzień inaczej wygląda, gdy nadchodzi, inaczej, gdy już jest, i inaczej, gdy minie. Jak fale.
Najstraszniejsza jest zawsze chwila przed początkiem. Potem może być już tylko lepiej.
Jest jedna rzecz gorsza od absolutnej drętwoty: czuć wszystko.
Są takie dni, które zaczynają się całkiem dobrze, a potem z każdą minutą jest coraz gorzej...