
Gramy komedię życia, ale jesteśmy bardziej martwi niż żywi.

Czuję się jak wyrwana z koszmaru. Dzień jak co dzień.

I nagle okropne objawienie, które wszystko rozwala, ale jestem go absolutnie pewna i po którym już nic nie będzie takie samo: jeżeli bogaci nie są szczęśliwi, to dlatego, że szczęście nie istnieje.

Wolałeś swoje życie kretyna, szczęście by nas znudziło. Zdechniemy osobno, samotnie.

Kocham cię, to nic i wszystko zarazem.

Nic nie wiem o tej krzyczącej beznadziei, wobec której jestem bezsilna.

Tylko w nocy oddycham, siedząc przy oknie, paląc papierosy (...).

Poza tym, czy tego chcemy czy nie, zawsze na coś czekamy.

Życie to jedno wielkie bagno a każdy przebłysk świadomości jest katorgą.

Przedwcześnie pozbawiona złudzeń, rzygam na sztuczność uczuć.