Nic nie napawa większą melancholią niż śmierć piękna.
Nic nie napawa większą melancholią niż śmierć piękna.
Wróciłem do domu. Nie wiedziałem, co zrobić z tęsknotą za kimś, kogo się nie pamięta, ani co zrobić z przytuleniem, na które się czeka całe życie.
Nie mam nic do napisania, bo gdy nie ma miłości, słowa się kończą.
Był to dobry dzień, żeby umrzeć albo iść na piwo. Zdecydował się na to drugie rozwiązanie.
Co zrobić, kiedy pożądanie okazuje się groźną, mroczną siłą?
Podczas jednego ze spotkań z publicznością we Włoszech ktoś zapytał, jak oceniam swoje osiągnięcie jako drugi po Messnerze. Odpowiedziałem pytaniem:
Czy jest na sali osoba, która pamięta, kto jako drugi stanął na Evereście? Nie pamiętał nikt.
Albo szybko wyzdrowieję, albo będę się staczała coraz niżej i niżej jak gasnąca gwiazda.
Miłość fałszuje obraz świata. Ukazuje go dobrym pomimo wszystko.
Nie ma żadnego "przedtem". Jest tylko teraz i to, co nastąpi zaraz potem.
Chciałem się o czymś przekonać, pchała mnie chęć dowiedzenia się, przekonania się natychmiast, czy jestem jak inni wszą, czy też człowiekiem? Czy potrafię przekroczyć ów próg, czy nie? Czy jestem drżącym, nędznym stworem, czy też mam prawo...?
Normalność nie trwa zbyt długo.