
Siedzę tu każdego poranka i marzę o wylaniu mojej kawy na wszystkie ulice, żeby wreszcie się obudziły.

To dusza i poczucie własnej tożsamości ulegają rozpadowi na ulicy.

Zauważyłem, że nawet ludzie, którzy
twierdzą, że wszystko jest przeznaczeniem
i że niczego nie możemy zmienić rozglądają
się na boki, chcąc przejść przez ulicę.

Wolność nie znaczy, że można poruszać się po niewłaściwej stronie ulicy.

Zobaczyłem na ulicy dziewczynkę
drżała w lichutkiej sukience,
z nikłą nadzieją na przyzwoity posiłek.
Z gniewem powiedziałem do Boga:
„Dlaczego na to zezwoliłeś,
Dlaczego nic nie robisz w tej sprawie?”
Przez moment Bóg nie powiedział nic.
Po chwili odpowiedział zupełnie niespodziewanie:
Z całą pewnością zrobiłem coś w tej sprawie.
Stworzyłem Ciebie

Szłam ulicą i chciałam rzucić się pod samochód.

Gdybyście spotkali mnie na ulicy, nigdy byście nie przypuszczali, że chcę was zabić.

Nie mogę chodzić z tobą ulicami naszego życia.

Kiedy wychodzę na ulicę, pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to – eksterminacja.

Wypowiedziane słowa są jak jednokierunkowa ulica.
Raz zadanych pytań nie da się zawrócić.

Szłam ulicą i chciałam rzucić się pod samochód.

I tak już z Panem Bogiem nie kłaniamy się sobie na ulicy.