"...ciągle zaliczał potknięcia, jednak zawsze potem próbował się podnieść."
"...ciągle zaliczał potknięcia, jednak zawsze potem próbował się podnieść."
Bywa, że plan bogaty, a skutek ubogi, od zamiaru do rzeczy jest ładny szmat drogi.
Powoli zbliżało się rozstanie, które przeczuwałam każdą komórką mojego ciała. I właściwie chciałam umrzeć, żeby o tym nie myśleć.
Ciemność karmi się bólem,
a światłość miłością.
Miłość była rodzajem cudownego strachu.
To, co nazywam mną, jest jak pudełko ukryte w drugim pudełku.
Krzywda boli, ale nie niszczy. Problemem jest osamotnienie, do którego prowadzi krzywda.
I wiesz, kiedy kochała, to jakby od tego stawała się wyniosła i niedosięgła, stawała się królewska i okrutna. W tej nędzarce było coś, co kazało ją uwielbiać. Od miłości robiła się piękna - tą pięknością, która onieśmiela i zasmuca.
Łatwo jest wierzyć w siebie, gdy się kłamie, ponieważ wtedy mówi się o kimś innym.
Nie tylko na skutek swych warunków zewnętrznych, ale w większym stopniu przez właściwe sobie usposobienie jestem człowiekiem zamkniętym, milczącym, nietowarzyskim i niezadowolonym,
czego nie mogę nazwać własnym swym nieszczęściem,
gdyż jest to tylko refleksem mojego celu.
My, młodzi, silni, odważni i pełni werwy padamy na kolana, zdruzgotani ciężarem życia.